Alicja Tomaszczyk: Czesi i Słowacy - osobno, a jednak razem
Zarówno w Czechach, jak i na Słowacji ukształtował się system umiarkowanie wielopartyjny z tendencją do tworzenia nowych partii politycznych w ostatnich latach. Ostatnie wybory były tego najlepszym przykładem. Świeżo przed czeskimi wyborami powstała Partia o nazwie Sprawy Publiczne (VV) oraz inna o chwytliwej i nieco populistycznej nazwie Tradycja, Odpowiedzialność, Dostatek (TOP 09). Na Słowacji natomiast doszło do powstania partii Wolność i Solidarność (SaS). Nie wspominam tutaj o partiach, które powstały przed wyborami, ale nie udało im się przekroczyć progu wyborczego jak np. Unia – Partia dla Słowacji Branislava Záhradníka.
Wybory przeprowadzono w szczególnie ciężkim dla obu państw czasie. W Czechach, przedłużająca się od wiosny 2009 roku kampania wyborcza, która postawiła pod znakiem zapytania skuteczność czeskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej, była swoistą wojną nerwów. Wyborcy szukali alternatywy dla rządów partii socjaldemokratycznej. Alternatywy w obliczu licznych skandali z udziałem lewicowych polityków zaczęli też poszukiwać wyborcy na Słowacji. Oba państwa borykają się obecnie z problemami gospodarczymi m.in. powiększającym się długiem publicznym i wzrastającym bezrobociem. Społeczeństwo było wyraźnie znudzone populistycznymi obietnicami kolejnych rządów oraz dotychczasowych liderów.
Jednak to właśnie liderzy wygrali wybory. W Czechach największe poparcie zanotowała Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CSSD) Jirziego Paroubka (22,1%), na Słowacji również zwyciężyła lewica pod postacią partii SMER-SD (34,79%) kierowanej przez Roberta Fico. W obu państwach zwyciężyła lewica i jej przywódcy, jednak najprawdopodobniej to nie oni będą tworzyli rządy. Liderzy się znudzili, być może z racji konfrontacyjnego stylu prowadzenia kampanii wyborczych. Fico niejeden raz atakował mieszkającą na Słowacji mniejszość węgierską. Z kolei Paroubek jest znany ze swoich niewybrednych ataków politycznych na swoich politycznych adwersarzy. Wygrani nie okazali się zatem politycznymi zwycięzcami. Chociaż przykładowo prezydent Słowacji zapowiada, że misję tworzenia rządu, zgodnie z tradycją powierzy partii, która zdobyła największe poparcie wyborcze. Misja ta jednak ma małe szanse powodzenia.
W Czechach już teraz o koalicyjnym porozumieniu dyskutują liderzy partii prawicowych i centroprawicowych – Karl Schwarzenber z TOP 09, Peter Neczas z ODS (Obywatelska Partia Demokratyczna) i Radek John z VV. Rząd słowacki może natomiast wyłonić się z obozu skupionego wokół Słowackiej Unii Chrześcijańskiej i Demokratycznej – Partii Demokratycznej (SDKU-DS), którą prowadzi obecnie Iveta Radicova. Eksperci są zdania, że Radicova jest w stanie dojść do consensusu z Chrześcijańskim Ruchem Demokratycznym (KDH), partią Wolność i Solidarność oraz z partią Most-Hid. Nowi liderzy w obu państwach różnią się między sobą. Liderka Chrześcijańskiej Demokracji na Słowacji już teraz określana jest w prasie jako tzw. Pani Czysta, co jest związane z wyjątkową uczciwością słowackiej profesor socjologii. Przypuszcza się, że gdy obejmie stanowisko szefa rządu (pierwsza kobieta na tym stanowisku na Słowacji!), może uzdrowić skorumpowaną słowacką politykę. Liderzy czescy to prezenter telewizyjny – lider VV, Radek John i książę ze znanej europejskiej rodziny arystokratycznej – lider TOP 09, Karl Schwarzenberg. Ten drugi już określany jest czeskim bohaterem roku 2010. Politycy ci stanowią remedium na bolączki czeskiego społeczeństwa, które póki co kibicuje nowej trójpartyjnej koalicji centrowo-prawicowej ODS-VV-TOP 09.
Być może zmiany te oznaczają ostateczny odwrót od polityki uprawianej przez partie lewicowe w obu państwach. Jest to z pewnością próba przebudowy sceny politycznej i wyodrębnienie silnej prawicy, która będzie skuteczną alternatywą dla lewicy w kolejnych sporach politycznych i w czasie następnych wyborów. Nowe rządy centroprawicowe z pewnością mają inne priorytety, nie są jeszcze uwikłane w żadne spory i mają wystarczająco dużo siły by walczyć chociażby ze skutkami kryzysu gospodarczego, które nie oszczędziły ani Czech, ani Słowacji. O ile tylko uda się te rządy utworzyć. Jak wiemy bowiem z naszej polskiej praktyki, rozmowy koalicyjne do najprzyjemniejszych i najprostszych nie należą.