Alicja Tomaszczyk: Czeska szachownica powyborcza
Sukcesowi socjaldemokracji i ogólnie mówiąc lewej stronie sceny politycznej, sprzyja brak jedności na prawicy oraz ciągnący się od 2009 roku skandal, w wyniku którego upadł rząd Mirka Topolanka. Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS), która zdobyła 20,2 proc. głosów w tegorocznych wyborach, to „dziecko” prezydenta Vaclava Klausa. Partia ta miała stać się motorem zmian w latach 90. Jednak w latach 1997-1998 skompromitowała ją seria skandali finansowych. Odbudowa pozycji nie była trudna, ale partia aż do 2006 roku (kiedy Mirkowi Topolankowi powierzono misję stworzenia rządu), zajmowała II miejsce w wyborach po CSSD.
Silną konkurencją dla ODS, której obecnym liderem jest Peter Neczas, jest TOP 09 – konserwatywna partia powstała zaledwie w ubiegłym roku. Partia, którą kieruje Karel Schwarzenberg, zdobyła 16,7 proc. głosów. Partią bliską prawicy jest również centrowa Sprawy Publiczne (VV), która ugrała 10,9 proc. głosów. Wyniki wyborcze pokazały wyraźnie, że Czesi znudzeni już są ciągłymi sporami między dużymi partiami i dali szansę nowym mniejszym ugrupowaniom. To zdecydowanie wybory należące do partii małych. Jeśli teraz uda się doprowadzić do stworzenia koalicji wśród partii prawicowych, być może Czechy będą miały do czynienia z najbardziej stabilnym rządem od 1993 roku.
Socjaldemokraci srodze się zawiedli na swoich wyborcach. Jirzi Paroubek już przymierzał się do fotela premiera, a tymczasem musi obejść się smakiem. Być może Czesi w porę dostrzegli kilka jego irytujących pomysłów politycznych, jak np. ten o możliwej współpracy z komunistami. Komunistyczna Partia Czech i Moraw (KSCM), co ciągle wprawia w zakłopotanie i zaskoczenie wielu czeskich intelektualistów, zdobyła 11,27 proc. głosów. Zatem jeśli nie uda się alians w obozie prawicy, która łącznie zdobyła 118 miejsc w 200-osobowej Izbie Poselskiej, scenariusz wspólnych rządów socjaldemokracji i komunistów, choć mało prawdopodobny, był przez chwilę możliwy. Dopóki w niedzielę, 30 maja Paroubek nie ogłosił, że rezygnuje ze stanowiska, biorąc odpowiedzialność za niższy od przewidywań socjaldemokracji wynik wyborczy.
Wybory, które przyczyniły się do dalszej fragmentaryzacji czeskiej sceny politycznej, potwierdziły upadek dotychczasowej roli dużych partii – CSSD i ODS. Szansa dla nowych partii oprócz widoków na zmianę jakości czeskiej polityki, rodzi niestety ryzyko populizmu, któremu już w czasie kampanii wyborczej uległy małe partie. Populizmu, który objawia się chociażby w obietnicy e-państwa przedstawionej przez VV. Niewiadomo co miałaby ona oznaczać w praktyce. Przegranym wyborów jest też popierana przez byłego prezydenta Vaclava Havla – Partia Zielonych, której nie udało się wprowadzić swoich reprezentantów do Parlamentu. Wszystkie te zjawiska złożyły się na to, że Czesi po raz pierwszy od wielu lat mieli realny wybór na kogo chcą zagłosować. Wybór, który wcześniej był spolaryzowany jedynie na linii lewica – prawica. Na to jakie rozstrzygnięcia na scenie politycznej, a konkretnie w parlamencie przyniosą te wybory, przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Do czasu uformowania się nowego rządu. Pozostaje mieć nadzieję, że ukształtują system partyjny Czech.