Brytyjski eurosceptycyzm pod lupą
Niedawna kampania wyborcza w Wielkiej Brytanii oraz jej rozstrzygnięcia sprawiły, że temat eurosceptycyzmu wyspiarzy z dużą siłą powrócił do debaty publicznej. Zwycięska Partia Konserwatywna zapowiedziała przeprowadzenie do końca 2017 roku referendum w sprawie Brexitu, a premier David Cameron rozpoczął już rozmowy o renegocjacji warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Sprawa wydaje się być przesądzona - jeśli Brytyjczykom nie uda się przeforsować zmian w sposobie funkcjonowania Wspólnoty to Zjednoczone Królestwo już wkrótce przestanie być jej członkiem. W obliczu realnej perspektywy pierwszego w historii wyjścia państwa z Unii Europejskiej warto nieco bliżej pochylić się nad złożonym problemem brytyjskiego eurosceptycyzmu.
Eurosceptycyzm wywodzi się z … Wielkiej Brytanii
Antyunijne nastroje wśród Brytyjczyków nie są niczym nowym - od lat pozostają oni jednym z najbardziej eurosceptycznych narodów w Unii Europejskiej, a kolejne rządy twardo stawiają brytyjskie interesy ponad wspólnotowe korzyści.
Po II wojnie światowej wszystkie londyńskie gabinety reprezentowały co najmniej chłodny stosunek do integracji. W obu największych ugrupowaniach, Partii Konserwatywnej oraz Partii Pracy, istniały wpływowe frakcje eurosceptyków. Ocieplenie na linii Londyn – Bruksela przyniosły dopiero rządy Tonego Blaira, który stanął na czele laburzystowskiego rządu w 1997 roku. Partia Pracy obrała od tego czasu zdecydowanie bardziej proeuropejski kurs.
W ostatniej kampanii Ed Miliband zdecydowanie opowiedział się przeciwko organizacji referendum za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE, akcentował korzyści wynikające z członkostwa, ale jednocześnie podkreślał konieczność wprowadzenia zmian w sposobie funkcjonowania unijnych struktur.
Powód zachowawczej postawy Milibanda jest stosunkowo prosty. Na Wyspach zbytni euroentuzjazm jest niczym więcej niż podpisaniem na siebie wyborczego wyroku. Nie brakuje głosów, że jednym z powodów dotkliwej porażki laburzystów w ostatnich wyborach był właśnie zbyt przychylny stosunek Partii Pracy do Unii Europejskiej.
W końcu to przecież właśnie samym Brytyjczykom zawdzięczamy pojawienie się pojęcia „eurosceptycyzm”. Po raz pierwszy termin ten został użyty przez brytyjskich dziennikarzy The Times w 1985 roku na określenie przeciwników przystąpienia Wielkiej Brytanii do wspólnego rynku UE. Od tego czasu termin ten zdominował język dyskusji na temat udziału wyspiarzy w integracji europejskiej.
Francuski policzek
Trudnego partnerstwa Wielkiej Brytanii z Unią Europejską nie da się zrozumieć bez wiedzy na temat procesu integracji wyspiarzy ze zjednoczoną Europą.
Londyn dołączył do jednoczącej się Europy dopiero dwadzieścia trzy lata po rozpoczęciu procesu integracji. Formuła współpracy w ramach Wspólnot Europejskich nie była atrakcyjna dla Brytyjczyków, preferujących federalistyczną koncepcję kooperacji w ramach Rady Europy. Kiedy wreszcie w 1961 roku rząd Wielkiej Brytanii zgłosił chęć akcesji do WE, spowodowane było to ekonomicznym pragmatyzmem i przedstawione zostało społeczeństwu przez ówczesny rząd jako konieczność.
Na drodze Wielkiej Brytanii do WE dwukrotnie stanął Charles de Gaulle. Francuskie veto dla rozpoczęcia procesu akcesji Wielkiej Brytanii najpierw w 1963, a następnie w 1967 roku sprawiło, że państwo to dołączyło do wspólnotowych struktur dopiero w 1973 roku. Poprzedzające akcesję negocjacje sygnalizowały, że będzie to trudne partnerstwo. (Więcej na temat integracji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską: Historia integracji Wielkiej Brytanii ze Wspólnotami Europejskimi).
Referendum po raz pierwszy
Pierwsze lata członkostwa Wielkiej Brytanii potwierdziły, że Brytyjczycy pozostali nastawieni sceptycznie wobec coraz bardziej zacieśniającej się współpracy na Starym Kontynencie.
Referendum w sprawie opuszczenia WE przez Londyn wydawało się jedynie kwestią czasu. Ostatecznie decyzja o konieczności przeprowadzenia powszechnego głosowania na temat członkostwa Wielkiej Brytanii była wynikiem rozpadu w będącej u władzy Partii Pracy − lewicowe skrzydło tego ugrupowania domagało się natychmiastowego wystąpienia. Referendum poprzedziła decyzja rządu Harolda Wilsona o konieczności renegocjacji warunków członkostwa. Głównym tematem rozmów była wysokość brytyjskiej wpłaty do wspólnego budżetu oraz kwestie Wspólnej Polityki Rolnej. Ostatecznie parlament zaakceptował nowe warunki członkostwa zaproponowane przez WE.
Referendum europejskie odbyło się 5 czerwca 1975 roku. Na pytanie: „Czy uważasz, że Zjednoczone Królestwo powinno zostać we Wspólnocie Europejskiej (Wspólnym Rynku)?” „tak” odpowiedziało 67,2%. Choć tym razem na Wyspach zatriumfowali euroentuzjaści to pozytywny wynik głosowania jedynie teoretycznie oznaczał zakończenie debaty na temat słuszności członkostwa Wielkiej Brytanii we WE.
„Żądam zwrotu moich pieniędzy”
Kolejne lata potwierdziły, że Brytyjczycy będą nieugięcie stali na straży interesów Wielkiej Brytanii, niejednokrotnie kosztem integracji europejskiej. O ile wywalczenie przez premier Margaret Thatcher słynnego rabatu brytyjskiego w 1984 roku było całkowicie uzasadnione (Wielka Brytania należała wtedy do biedniejszych państw WE, a sposób, w jaki naliczano jej składki do wspólnego budżetu był bardzo niekorzystny), to utrzymywanie upustu do dziś jest wielce niesprawiedliwe wobec pozostałych członków Unii Europejskiej. Retorykę Żelaznej Damy, która bez zbędnych ceregieli oznajmiła: „I want my money back”, utrzymywali kolejni premierzy Wielkiej Brytanii. David Cameron w poprzedniej kadencji zaznaczył, że rozmowy na temat zmniejszenia rabatu brytyjskiego są „stratą czasu”.
Przykłady eurosceptycznych zachowań Wielkiej Brytanii można by jeszcze długo mnożyć. Trudności z ratyfikacją Traktatu z Maastricht, który powoływał do życia Unię Europejską, rezygnacja ze wstąpienia do strefy euro oraz do Schengen czy wywalczenie dołączenia protokołu brytyjskiego do Traktatu z Nicei to tylko niektóre z nich.
Chwilowe ocieplenie w relacjach Londyn – Bruksela przyniosły rządy Partii Pracy w latach 1997-2010. Euroentuzjastycznie nastawiony premier Tony Blair oraz jego następca Gordon Brown otwarcie manifestowali swoje poparcie dla procesów integracji, m.in. udzielając zdecydowanego poparcia dla rozszerzenia UE o państwa Europy Środkowo-Wschodniej.
Sielanka w relacjach na linii Londyn – Bruksela nie trwała jednak zbyt długo. Sygnał do powrotu do polityki eurosceptycyzmu dał David Cameron. Jeszcze przed zwycięskimi wyborami w 2010 roku lider torysów ogłosił, że: „współpraca w Unii Europejskiej poszła za daleko i do tego w niewłaściwym kierunku (...), a „(…) Wielka Brytania potrzebuje rządu, który otwarcie będzie sprzeciwiał się budowaniu europejskiego państwa”.
(Zobacz także: Eurosceptycyzm made in Britain).
„Niechętni Europejczycy”, czyli o korzeniach brytyjskiego eurosceptycyzmu
W przededniu kolejnej próby w relacjach Wielkiej Brytanii z Unią Europejską, jakim niewątpliwie będzie referendum w 2017 roku oraz poprzedzająca je renegocjacja warunków członkostwa warto pochylić się nad przyczynami brytyjskiego eurosceptycyzmu.
Wyspiarze
Wyspiarskie położenie Wielkiej Brytanii od zawsze wpływało na swoisty brak poczucia przynależności do Europy. Historyczna polityka „wspaniałego odosobnienia” (ang. splendid isolation), prowadzona od XVI wieku, polegała na ingerowaniu w europejskie sprawy jedynie wtedy, kiedy dotyczyły one bezpośrednio spraw Wielkiej Brytanii.
Strategia izolacji była ściśle powiązana z dążeniem do utrzymania przez Wielką Brytanię równowagi sił na świecie, czyli działaniami zapobiegającym pojawieniu się nowego mocarstwa w Europie. Ostry sprzeciw Zjednoczonego Królestwa przeciwko wszelkim próbom rozszerzania współpracy w ramach WE, która w przyszłości mogłaby zagrozić stworzeniem „europejskiego superpaństwa”, jest niejako kontynuacją długotrwałej polityki zapobiegania pojawienia się dominującej nad innymi potęgi.
Choć wybuch I wojny światowej zburzył brytyjską wizję równowagi sił, a uczestnictwo tego kraju w działaniach wojennych na frontach całego świata na zawsze zakończyło izolację Wielkiej Brytanii, to echa tych strategii pozostają widoczne w polityce Londynu po dziś dzień.
Rule Britannia!
Wielka Brytania osiągnęła przed wybuchem II wojny światowej status światowego imperium — brytyjskie posiadłości kolonialne skupiały około jednej czwartej powierzchni kuli ziemskiej i około 25% ówczesnej ludności świata. Mocarstwowa pozycja sprawiła, że przekonani o własnej sile Brytyjczycy nie czuli potrzeby dołączenia do jednoczącej się Europy. Po II wojnie światowej wyspiarze woleli skupić się na bardzo korzystnej wymianie handlowej z byłymi koloniami — państwami wchodzącymi w skład Wspólnoty Narodów (ang. Commonwealth).
Warto dodać, że równie istotnym argumentem za pozostawaniem na uboczu integracji przez Brytyjczyków była ich percepcja II wojny światowej. Bezpośrednim powodem rozpoczęcia procesu jednoczenia się Europy było przeciwdziałanie powtórzenia się koszmaru II wojny światowej. Dla Brytyjczyków udział w zwycięskiej koalicji aliantów był jednym z ostatnich momentów chwały brytyjskiego imperium. Moment ten jest do dzisiaj rozpamiętywany z niezrozumiałą dla Francuzów czy Włochów nostalgią.
Koń trojański Stanów Zjednoczonych
Na stosunek Brytyjczyków wobec integracji europejskiej wpływa także partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi. „Wyjątkowe relacje” pomiędzy państwami były konsekwencją ścisłej współpracy obu państw na frontach II wojny światowej. Trawają one do dzisiaj i przejawiają się kooperacją m.in. w sferze wojskowej, gospodarczej, politycznej czy kulturalnej.
Powiązania Brytyjczyków z Amerykanami do dzisiaj kształtują stosunek Wielkiej Brytanii do UE. Wystarczy przypomnieć kwestię udziału Brytyjczyków w koalicji państw wspierających inwazję na Irak w 2003 roku. Tandem francusko-niemiecki zdecydowanie potępił postępowanie Wielkiej Brytanii. Część europejskich polityków ponownie zaczęła nazywać wyspiarzy „koniem trojańskim Stanów Zjednoczonych”, (etykietka nadana im przez Ch. de Gaulle’a). W opinii dyplomatów z Brukseli był to dowód na to, że więzi transatlantyckie okazały się dla Londynu ważniejsze niż budowanie wspólnej Europy.
Sedno brytyjskości
Jednym z ciekawszych powodów przyczyniających się do wzmocnienia eurosceptycznej postawy Brytyjczyków jest silne poczucie odrębności od państw europejskich. Terminy „Europa” i „europejski” są bardzo często używane przez wyspiarzy jako określenia zewnętrznej, a nawet obcej jednostki, bliżej nieokreślonej „zagranicy”.
Z drugiej strony elementem brytyjskiej tożsamości jest też przekonanie o swojej wyjątkowości. Brytyjczycy są na ogół zadowoleni ze sposobu, w jaki funkcjonuje ich państwo. Swój system demokratyczny uważają za najlepszy, podobnie jak poziom usług publicznych. Obawa przez „zepsuciem” tych rozwiązań przez wcielenie unijnych regulacji jest więc istotnym elementem brytyjskiego eurosceptycyzmu. Zagrożenie pogorszenia się jakości życia niesie, w przekonaniu wielu Brytyjczyków, napływ imigrantów z nowoprzyjętych państw Unii Europejskiej.
Two World Wars and One World Cup…
… można usłyszeć z sektora angielskich kibiców piłki nożnej podczas meczów z Niemcami. Brytyjska legendarna wręcz niechęć wobec Niemców, ale i innego europejskiego narodu – Francuzów – także podtrzymuje niechęć wyspiarzy wobec integracji europejskiej.
Agata Bielik-Robson, tłumacząc, na czym polega sedno postrzegania nacji zza kanału La Manche przez Brytyjczyków pisze: „(...) w podobny sposób, w jaki kolonizatorzy piętnowali lenistwo, bezproduktywność i hedonizm swoich ofiar, przeciętny Anglik odnosi się do stereotypowego Francuza”. Natomiast jeśli chodzi o postrzeganie Germanów, to z obserwacji badaczki wynika, że: „w ludowej wyobraźni brytyjskiej Niemiec stanowi uosobienie barbarii”.
Ksenofobia wyspiarzy znajduje swoje uwidocznienie przede wszystkim w prasie. Nader często Zjednoczona Europa prezentowana jest w nich jako „francusko-niemiecki spisek” mający na celu ograniczenie suwerenności wyspiarzy, a Berlin i Paryż są przedstawiani jako „niewiarygodni partnerzy”.
Quo vadis Wielka Brytanio?
Opisane powyżej elementy składające się na brytyjski stosunek do integracji europejskiej z całą pewnością nie wyczerpują zagadnienia. Pozwalają jednak na zobrazowanie, jak złożonym i wieloaspektowym zjawiskiem jest wyspiarski eurosceptycyzm. Choć wynik referendum w 2017 roku pozostaje sprawą otwartą, to już dziś w ciemno można założyć, że bez względu na rezultat głosowania Brytyjczycy pozostaną narodem eurosceptyków.
Dobrosława Piotrowicz
W artykule wykorzystano fragmenty pracy licencjackiej autorki pt. „Brytyjski eurosceptycyzm – Zjednoczone Królestwo a integracja europejska”.