Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Michał Cyran: Helleński kryzys


03 październik 2009
A A A

Wkrótce wybory w jednym z najbardziej rozpolitykowanych narodów Europy. Narodzie, który mając dość sytuacji w jakiej się znalazł, ciągle drepcze w miejscu.

Decyzja, o rozpisaniu przedterminowych wyborów, spadła na Greków jak bomba. Nikt nie przewidywał tego w tak pilnym trybie. Kostas Karamanlis zaskoczył wszystkich i chyba tylko on zna przyczynę tej nagłej zmiany. Wydawać by się mogło, że to lewicowa opozycja zmusiła go do takiego kroku, jednak rola jaką odegrała niespotykana ilość skandali, kompromitujących konserwatywny rząd, jest nie do przecenienia. Nowe wybory będą musiały powołać do życia siłę, która wejdzie w burzliwy okres poszukiwań recept na kryzysy. Liczba mnoga nie jest przypadkowa. Kryzysy, poza gospodarką, dotyczą przede wszystkim polityki i systemu wartości. Choćby tych, które pompowały krew w czasie oporu wobec junty czarnych pułkowników. Dzisiaj, trawione nieustannymi skandalami społeczeństwo, niską frekwencją podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego, wysłało politykom sygnał – dość.

Grecy uważają swoje partie za najbardziej skorumpowane w Europie. Trudno się dziwić – rządząca Nea Dimokratija już w maju ledwo uniknęła zwołania przedterminowych wyborów, kiedy wyszło na jaw, że asystent ministra zażądał łapówki za kontrakty na promy. Kilka miesięcy wystarczyło, aby wybory zostały jednak rozpisane. Do dymisji podaje się rząd Karamanlisa, który odchodzi pod miesiącach kompromitacji. Ostatnie pożary, które obnażyły zupełny brak przygotowania władz (pomimo smutnych doświadczeń z 2007 roku) dolały tylko oliwy do ognia. Ludzie wyszli na ulice, by wykrzyczeć swój protest wobec antyspołecznej polityki, prowadzonej przez centroprawicę.

Triumfujący w 2004 roku Karamanlis wykorzystał falę Igrzysk Olimpijskich i płynął na niej poprzez kolejne lata. Obiecywał niezbędne reformy, ale zabrakło mu odwagi. Nie przyszły ani zmiana, ani odbudowa kraju. Przyszedł bilans - sroga ocena.

Powtórka z Niemiec?

Jest w społeczeństwie greckim, jak prawdopodobnie w każdym innym, mobilna grupa, która zamiast trzymać się ślepo tej czy innej partii, woli osądzać. Surowo, ale wyrozumiale. To ci wyborcy zadecydują w niedzielę komu zaufać. Skoro premier zawiódł, musiałby być naiwny licząc na kolejną szansę. Prawdziwi przywódcy nie są bowiem marionetkami wydarzeń – sami biorą sprawy w swoje ręce. Tylko czy Grecja ma dziś Prawdziwych przywódców? To pytanie zadają głównie ludzie młodzi – pierwsze powojenne pokolenie, które żyje w gorszych warunkach ekonomicznych niż rodzice. Sami nazywają siebie „generacją 600 euro”, choć i ta nazwa brzmi chyba zbyt optymistycznie. Przed nimi trudna decyzja, która ma rzucić most przez przepaść nad którą znalazła się Grecja i skierować kraj ku przyszłości.

Obecny kryzys polityczny to wyczerpanie formuły systemu dwóch wielkich partii, które od lat osiemdziesiątych wchłaniały około 90 procent wyborców i dzieliły się władzą. Efekt jest analogiczny do niemieckiego – tak jak SPD zagubiła tożsamość, tak samo PASOK powoli przestaje się odróżniać od centroprawicy. To nie koniec podobieństw. Kryzys partyjnej dwubiegunowości wyprodukował po lewej stronie nowe miejsce, które czekało na pojawienie się sił politycznych zdolnych wymyślić na nowo podmiot, z którym mogliby utożsamić się porzuceni przez socjaldemokratów obywatele. Podczas gdy w Niemczech stały wzrost odnotowuje Die Linke, na południu Półwyspu Bałkańskiego umacnia się SYRIZA – koalicja dziewięciu lewicowych partii, która umiejętnie zagospodarowała polityczną próżnię. Dziś, także dzięki swemu liderowi Alexisowi Tsiprasowi, który został już okrzyknięty greckim Besancenotem, SYRIZA notuje dziesięcioprocentowe poparcie. Jej rosnący wpływ świadczy o poszukiwaniu nowego punktu zaczepienia i dowodzi, że młodzi ludzie rozglądają się za stabilną siłą polityczną. PASOK, podobnie jak SPD, od pewnego czasu przestał nią być.

A co na to wszystko sondaże? Zmienne jak pogoda prognozy pokazują, że socjaldemokraci mają przynajmniej o sześciopunktową przewagę nad Nea Dimokratija, a lider PASOK – Jorgos Papandreu to według wielu pewniak na stanowisko nowego premiera. Taki scenariusz jest całkiem prawdopodobny. Należy jednak pamiętać o coraz mocniejszej pozycji SYRIZY, przede wszystkim wśród młodych ludzi z dużych miast. PASOK będzie za wszelką cenę izolować politycznie bardziej lewicowe partie, nawet kosztem zbliżenia się do Nowej Demokracji. Cena jaką w przyszłości może za to zapłacić, będzie zapewne podobna do tej z rachunku, który tydzień temu otrzymała SPD.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.