Michał Żukowski: Kolejne polskie weto wzbudza konsternację w UE
- Michał Żukowski
Korespondencja z Brukseli. Tekst został ukończony 5 grudnia 2006 roku.
Nie umilkły jeszcze echa ostatniego polskiego weta blokującego rozpoczęcie rozmów Unii Europejskiej z Rosją, a Polska okazała się wczoraj kolejny raz jedynym krajem, który uniemożliwił przyjęcie bardzo istotnej decyzji ramowej, dotyczącej przekazywania osób skazanych.
Decyzję Polski na posiedzeniu Rady Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (JHA, Justice and Home Affairs Council) uznano za zaskakującą, szczególnie, że nasz kraj nie dawał wyraźnych sygnałów, że ma takie plany, a unijni dyplomaci raczej nie oczekiwali otrzymania ciosu w drugi policzek zaledwie po kilku dniach.
Przypomnijmy, że 24 listopada br. Polska swoim głośnym "nie" udaremniła rozpoczęcie rozmów nad nowym porozumieniem z Rosją. Od tego czasu trwają gorączkowe zabiegi, zarówno strony polskiej, jak i unijnej, nad sposobem wyjścia z tej niełatwej sytuacji. Bruksela zaoferowała Polsce pisemną gwarancję, że Warszawa mogłaby zawiesić unijne rozmowy w ramach Stałej Rady Współpracy pomiędzy UE a Rosją, jeżeli Rosja ponownie złamie ustalone reguły handlowe. Jednakże Polska chciałaby mieć taką gwarancję w przypadku rozmów o dużo ważniejszym „Traktacie o Współpracy Strategicznej” między UE a Rosją. Paryż, Berlin i Londyn nie krytykują nas otwarcie, a w opiniach wielu dyplomatów z Justus Lipsius Palace (miejsce spotkań Rady UE) jest pewna doza zrozumienia. A raczej była – do wczoraj.
Na sesję dotyczącą wymiaru sprawiedliwości poniedziałkowego spotkania Rady tradycyjnie nie przyjechał minister Zbigniew Ziobro, przysyłając swojego zastępcę Andrzeja Dudę. I ten młody stażem (piastuje swój urząd zaledwie od 1 sierpnia br.) wiceminister stał się nie ze swojej winy negatywnym bohaterem dnia. Jeszcze na konferencji prasowej zorganizowanej przed drugą turą rozmów tryskał humorem i podkreślał otwartość Polski w sprawie przyjęcia decyzji ramowej dotyczącej wzajemnego przekazywania osób skazanych oraz ganił poprzedni rząd za wstrzymywanie prac nad tą decyzją na forum UE (prace rozpoczęły się w styczniu 2005 roku). Jakież było zdziwienie zgromadzonych dziennikarzy, kiedy zaledwie kilkanaście minut później ten sam człowiek powiedział (będąc skrupulatnym należy powiedzieć – odczytał) coś zupełnie innego. Rąbka tajemnicy uchylił przebywający w Brukseli szef MSWiA wicepremier Ludwik Dorn, który na pytanie PAP-u o wczorajsze weto odpowiedział, że inaczej to wyglądać nie mogło, bo takie były instrukcje z Al. Ujazdowskich.
Decyzja ramowa miała umożliwiać automatyzm w przekazywaniu skazanych między krajami członkowskimi. Obecnie na mocy obowiązującej w ramach III filaru UE (Współpraca sądowa i policyjna w sprawach karnych) Konwencji, do przekazania skazanego wymagana jest zgoda samego zainteresowanego oraz zgoda państwa przyjmującego, czyli państwa, którego obywatelem jest skazany. Decyzja ramowa miała tą procedurę ułatwić poprzez zniesienie wymogu zgody państwa. Jeżeli skazany wyrażałby zainteresowanie, mógłby bez problemów odsiadywać wyrok w swojej ojczyźnie. „Na taki automatyzm nie możemy się zgodzić. Poza tym wolałbym raczej przyjąć więźnia niż go oddać”, powiedział dziennikarzom wydania „EUObserver” Andrzej Duda. Strach Warszawy przed tą procedurą jest zaskakujący, ponieważ rocznie przekazywanych jest do Polski ok. 200 więźniów, a w tym roku miała miejsce tylko jedna (sic!) decyzja odmowna.
Na reakcję pozostałych członków Rady nie trzeba było długo czekać. Minister sprawiedliwości Danii Lene Espersen powiedział, że pozostałe 24 kraje członkowskie zostały wprawione w zakłopotanie przez polską odmowę, która „była nie do przezwyciężenia pod żadną presją”, i która przyszła zaraz po poprzedniej, dotyczącej ostatnich negocjacji UE-Rosja.
„Jest to bardzo rozczarowujące podejście Polski. Bardzo rozczarowujące. Nie możemy dłużej akceptować tego, ze jeden kraj członkowski zatrzymuje pozostałe 24”, powiedział unijny komisarz ds. sprawiedliwości Franco Frattini, dodając jednocześnie, że polskie podejście tylko podkreśla potrzebę zerwania z możliwością wetowania w dziedzinach dotyczących wymiaru sprawiedliwości i spraw karnych.
W kuluarowych rozmowach unijni dyplomaci wyraźnie podkreślają, że każdy kraj ma prawo, a nawet obowiązek przed swoimi obywatelami bronić swojej pozycji, ale zawsze jest pewna granica, której przekroczenie zmienia wrażenie, że jesteśmy silnym i zdecydowanym partnerem, w śmieszność i pozwala gazecie takiej jak „EUObserver” na porównywanie nas do błaznów oraz „złych chłopców w klasie”. Do szczytu Rady pozostało już bardzo niewiele czasu, a odpowiedź na pytanie, czy do tego czasu uda nam się zmienić swój wizerunek „sprawcy kłopotów” staje się coraz łatwiejsza.
Na podst. EUobserver, inf.własne, in.