Upadek Detroit
Impas w sprawie pomocy dla przemysłu samochodowego w USA oznacza, że prawdopodobnie branża nie dostanie żadnych pieniędzy przed styczniem. Wątpliwe jest jednak, by rząd stać było na dotację, która mogłaby realnie postawić Detroit na nogi. Kongres dyskutował nad pomocą finansową dla krajowego przemysłu motoryzacyjnego na ostatniej sesji w tej kadencji. Do Waszyngtonu przylecieli szefowie trzech branżowych gigantów- firmowymi odrzutowcami, czego nie omieszkano im wypomnieć- aby bezpośrednio prosić o pieniądze. Decyzyjnego impasu jednak nie przełamano, za to producenci aut powoli tracą ostatnich sojuszników. Demokraci skłaniają się bowiem ku temu, co myślą republikanie i większość opinii publicznej: są małe szanse na to, by finansowe wsparcie General Motors, Chryslera i Forda poprawiło ich sytuację. Bardziej prawdopodobne jest, że za parę miesięcy ich zarządcy wrócą z kolejną prośbą o pomoc. Dalsze decyzje będzie musiała podjąć nowa administracja prezydencka. Wątpliwe jest jednak to, by była ona skłonna do hojnych gestów, które prezydent- elekt zapowiadał w kampanii.
Samochodowi giganci z Detroit tworzą miejsca pracy w sumie dla kilku milionów ludzi, opłacają emerytury dla setek tysięcy byłych pracowników i wspierają na wiele sposobów lokalne społeczności, w których zlokalizowane są ich fabryki. Takie argumenty na rzecz ratowania korporacji przedstawił szef GM podczas środowego przesłuchania w Kongresie. Ale Rick Wagoner nie przekonał kongresmenów, bo te same argumenty przemawiają też za tym, żeby pozwolić na upadek GM. Bez bankructwa nie jest możliwa prawdziwa restrukturyzacja firmy i sprostanie zagranicznej- przede wszystkim japońskiej- konkurencji.
Do fatalnej sytuacji finansowej GM przyczyniła się właśnie cała sieć zobowiązań: opłacanie emerytur i składek zdrowotnych dla pracowników, wspieranie rozbudowanego zaplecza socjalnego, opłacanie robotników, którzy stracili pracę w wyniku automatyzacji produkcji (czyli płaca za niepracowanie). Te wszystkie świadczenia są gwarantowane przez umowy związkowe lub prawo stanowe, a ich złamanie wiąże się z gigantycznymi odszkodowania. Każda restrukturyzacja będzie niesamowicie kosztowna, także jeśli idzie o koszty społeczne. Ale- jak argumentuje coraz więcej ekspertów- tylko ogłoszenie bankructwa i następująca dopiero po niej rządowa dotacja może być skuteczna. Przyznanie pieniędzy motoryzacji teraz, oznacza wyrzucanie ich w błoto
General Motors to firma- instytucja. Dzięki procesom koncentracyjnym zdobyła monopolistyczną pozycję na rynku amerykańskich aut. Czterdzieśli lat temu miała 50 proc. udział w rynku. Przyczyna jej sukcesu teraz stała się przekleństwem. Konkurencja w zglobalizowanym świecie wymaga elastyczności działania, a tego nie posiadają rozrośnięte i ociężałe struktury GM. W wyniku kryzysu ten model biznesu- charakterystyczny dla amerykańskiej gospodarki z okresu powojennego- jest skazany na odejście do lamusa.