Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Polityka Relacje Turcja - USA: od strategicznych sojuszników do modelowego partnerstwa

Relacje Turcja - USA: od strategicznych sojuszników do modelowego partnerstwa


13 styczeń 2012
A A A

Relacje Turcja-USA doby zimnej wojny

Za właściwy początek partnerstwa między Republiką Turcji a Stanami Zjednoczonymi uznać należy koniec drugiej wojny światowej. Wcześniej istniały oczywiście pewne relacje między tymi krajami, w dużej mierze skupione były jednak wokół handlu. Wynikało to z faktu, że przed rokiem 1945 terytoria leżące na wschód od Morza Śródziemnego postrzegane były przez Amerykanów jako strefa wpływu Wielkiej Brytanii[1]. Z czasem stało się jasne, że podział świata na dwa konkurencyjne bloki jest nieunikniony. Dnia 5 marca 1946 r. swoje słynne przemówienie o żelaznej kurtynie, która miała dzielić Europę, wygłosił Winston Churchill. W tej sytuacji Turcja ze swym strategicznym położeniem stała się pożądanym sojusznikiem. Blisko rok później, w przemówieniu skierowanym do połączonych izb Kongresu, prezydent Harry Truman przedstawił założenia amerykańskiej polityki, które świat pamięta pod nazwą „doktryna Trumana”. Jej punktem centralnym była pomoc krajom, które były zagrożone komunizmem[2].


Uzupełnieniem doktryny był plan Georga Marshalla. Państwa, które zgodziły się wziąć w nim udział powołały do życia Europejską Organizację Współpracy Gospodarczej. Wśród nich znajdowała się również Republika Turcji. Z punktu widzenia relacji turecko – amerykańskich najważniejsze było jednak włączenie kraju w instytucję integracji euroatlantyckiej, jaką była Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego.


W momencie podpisania Traktatu Północnoatlantyckiego (4 kwietnia 1949 r.), Turcja nie została zaproszona do wzięcia udziału w pakcie. Nie zniechęcony tym faktem rząd Adnana Menderesa już latem 1950 r. złożył propozycję przystąpienia Republiki Turcji do paktu. Turecka oferta początkowo została odebrana sceptycznie przez niektóre państwa europejskie. Wiarygodność Ankary jako sojusznika podniósł jednak udział wojsk tureckich w wojnie koreańskiej w latach 1950 – 1953. Dzięki temu 18 lutego 1952 r. Turcja (wraz z Grecją) stała się członkiem organizacji. Od tej pory zajmuje w niej bardzo istotne miejsce. Turecka armia jest bowiem drugą co do liczebności armią Sojuszu[3]. S.P Boyer oraz B. Katulis piszą, że rolą Republiki Turcji w czasie zimnej wojny było powstrzymywanie sowieckiej ekspansji w regionie Zatoki Perskiej[4]. Zagrożenie ze strony Związku Radzieckiego spowodowało również, że Amerykanie zdecydowali się w 1957 r. na rozmieszczenie na terytorium Turcji broni nuklearnej.


Wkrótce jednak na partnerstwie turecko-amerykańskim pojawiły się pierwsze rysy.
W trakcie kryzysu kubańskiego Stany Zjednoczone zaproponowały wycofanie nuklearnych pocisków z Turcji, pod warunkiem wycofania radzieckich pocisków z Kuby. To oburzyło Ankarę, która „czuła, że Stany Zjednoczone nie skonsultowały tego posunięcia z Turcją w wystarczający sposób”[5]. Tureccy partnerzy poczuli, że są wyłącznie instrumentem w wielkiej grze między USA a ZSRR. Kolejną „kością niezgody” między państwami była kwestia Cypru. Podczas kryzysu cypryjskiego z 1964 r. amerykański prezydent Lyndon B. Johnson oznajmił, że Republika Turcji nie będzie mogła liczyć na wsparcie Stanów Zjednoczonych, jeśli jej interwencja na wyspie wywoła reakcję Związku Radzieckiego. Cypr poróżnił oba państwa także 10 lat później. Rządząca w Grecji junta wojskowa, w sytuacji braku sukcesów w polityce wewnętrznej, chciała poprawić swoje notowania dzięki sukcesowi w polityce zagranicznej. Przyczynić się do tego miało enosis – przyłączenie Cypru do Grecji. Działania Greków spotkały się z odpowiedzią ze strony armii tureckiej. Na skutek ofensywy z sierpnia 1974 r. Turcy zajęli około 40% wyspy[6]. Stany Zjednoczone zdecydowały się na nałożenie embarga wojskowego na Turcję, a Kongres potępił politykę władz w Ankarze [7].
Sytuacja międzynarodowa szybko jednak zmieniała się. Sankcje zostały zawieszone w 1978 r., a agresja Związku Radzieckiego na Afganistan i rewolucja islamska w Iranie przypomniały Stanom Zjednoczonym, jak istotną rolę może odgrywać kraj znad Bosforu.
W 1980 r. państwa podpisały Porozumienie o Współpracy Gospodarczej i Obronnej. Na jego mocy wojska amerykańskie miały mieć dostęp do tureckich baz wojskowych, a same USA zobowiązały się do transferu broni dla swojego sojusznika i udzieliły Turcji gwarancji bezpieczeństwa[8]. Nawet pucz wojskowy, który miał miejsce w Republice Turcji we wrześniu 1980 r. został przyjęty przez Amerykanów „ze zrozumieniem”[9]. Na polepszenie stosunków turecko-amerykańskich wpływ z pewnością miał również fakt, że w 1983 r. premierem został Turgut Özal, który studia ukończył w Stanach Zjednoczonych. W czasie radziecko-amerykańskiej odwilży doby Gorbaczowa pozycja Turcji w polityce USA „nieco zmalała”[10]. Wkrótce jednak miało miejsce wydarzenie, które zreorganizowało ład międzynarodowy – upadek Związku Radzieckiego. W stosunkach Ankary i Waszyngtonu rozpoczęła się nowa era.


Stosunki turecko-amerykańskie po zimnej wojnie


W latach 90. stosunki między Turcją a Stanami Zjednoczonymi coraz bardziej przeistaczały się ze zwykłego sojuszu militarnego w kierunku „strategicznego partnerstwa”, które zdaniem Namıka Tana (ambasadora w Waszyngtonie) oznaczało relacje dotyczące „nie tylko sfery politycznej, ale również ekonomicznej, kulturalnej i społecznej”[11]. Wpisują się w to słowa Justyny Misiągiewicz, która w książce „Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie” pisze: „Jednym z zasadniczych celów polityki zagranicznej obu państw było szerzenie demokracji i prozachodnich wartości w nowopowstałych państwach po rozpadzie ZSRR” [12]. Doskonałym przykładem na poparcie tezy N.Tana może być tzw. pierwsza wojna w Zatoce Perskiej. Turcja najpierw popierała sankcje nałożone na Irak przez Organizację Narodów Zjednoczonych, a później uczestniczyła w operacji militarnej przeciwko temu państwu. Znaczenie postępowania Turcji w tej kwestii rozumie się dokładniej po spojrzeniu na mapę. Bezpośrednie sąsiedztwo z Irakiem spowodowało, że sankcje na niego nałożone uderzyły również w Ankarę. Według szacunków poprzez ich zastosowanie turecka gospodarka straciła od 20 do 60 miliardów dolarów[13]. Ze zrozumiałych przyczyn decyzja o opowiedzeniu się po stronie Stanów Zjednoczonych nie była popularna w kraju. Ówczesny prezydent (wspomniany już Turgut Özal, który piastował to stanowisko od roku 1989), w nadziei, że umocni to znaczenie Turcji wśród państw Zachodu, zdecydował się jednak na wyznaczenie takiego kierunku tureckiej polityki zagranicznej[14]. W efekcie Ankara podjęła wiele działań, które zmierzały do pokonania Iraku[15].


Wojna w Zatoce Perskiej ożywiła relacje turecko-amerykańskie. Od tej pory Waszyngton pomagał Ankarze zarówno w sferze politycznej, jak i militarnej. Wydaje się, że Amerykanie chcieli w ten sposób zrekompensować koszt, jaki poniósł ich sojusznik w związku ze wsparciem działań wojennych przeciwko Irakowi. Stany Zjednoczone promowały istotne z tureckiego punktu widzenia inicjatywy. Waszyngton m.in. zachęcił Egipt do zakupu samolotów F-16, które były wyprodukowane w Turcji[16]. Ankara natomiast odwdzięczała się udziałem armii w misjach na Bałkanach. Stany Zjednoczone doprowadziły także do zbliżenia między Republiką Turcji a Izraelem. W jego ramach doszło do nawiązania współpracy wywiadowczej i wojskowej między tymi państwami[17]. Najistotniejsza jednak z tureckiego punktu widzenia była współpraca wywiadowcza związana ze zwalczaniem terroryzmu. Turcja od wielu lat zmagała się bowiem z problemem kurdyjskiego separatyzmu, który od roku 1984 przybrał charakter zbrojny[18]. Od tej pory Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) dokonała wielu ataków terrorystycznych. Dzięki pomoc Amerykanów w 1999 r. udało się schwytać przywódcę organizacji – Abdullaha Öcalana. Rok ten był istotny również z innego powodu. W sierpniu tereny Turcji nawiedziło potężne trzęsienie ziemi. Stany Zjednoczone pospieszyły z pomocą ofiarom. Dzięki temu poprawie uległo postrzeganie amerykańskiego sojusznika przez turecką opinię publiczną[19]. Ponadto pod koniec lat 90. i na początku nowego tysiąclecia Waszyngton chętnie okazywał swoje wsparcie dla tureckich dążeń do członkostwa w Unii Europejskiej. Pomógł również w uzyskaniu pomocy finansowej z Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla znękanego kryzysami sojusznika[20].  Kulminacyjnym punktem i prawdziwym testem tego „strategicznego partnerstwa” były wydarzenia z 11 września 2001 r. Ankara potępiła ataki terrorystyczne i podjęła decyzję o uczestnictwie w koalicji antyterrorystycznej. Prezydent i premier złożyli kondolencje Georgowi Bushowi. Armia turecka wzięła zaś aktywny udział w operacji w Afganistanie
i strukturach ISAF (International Security Assistance Force)[21].

Problemy w stosunkach turecko-amerykańskich w pierwszym dziesięcioleciu po zakończeniu zimnej wojny

Nieuczciwe byłoby stwierdzenie, że „strategiczne partnerstwo” Turcji ze Stanami Zjednoczonymi w pierwszym dziesięcioleciu po zimnej wojnie obyło się bez nieporozumień. Już sama wojna w Zatoce Perskiej dała ku nim powody. Ankara i Waszyngton miały bowiem odmienną wizję sytuacji w północno-wschodnim Iraku, który zamieszkiwany jest przez Kurdów. Republika Turcji stanowczo sprzeciwiała się wszystkim amerykańskim pomysłom, które zmierzały w kierunku utworzenia pewnego rodzaju federacji kurdyjskiej na tym terytorium. Obawiała się bowiem, że powstanie takiego parapaństwowego tworu przyczyni się do rozbudzenia nastrojów narodowowyzwoleńczych wśród Kurdów, którzy zamieszkiwali południowo-wschodnią Anatolię. W 1996 r. doszło nawet do kuriozalnej sytuacji, w której Turcja namawiała dyktatora kraju do przejęcia władzy w tym regionie, podczas gdy Amerykanie, poprzez rozpoczęcie manewrów rakietowych, starali się temu zapobiec[22]. Sytuacja w Iraku niepokoiła Turcję również ze względów gospodarczych. Także w tej kwestii sojusznicy mieli odmienne poglądy. Amerykanie chcieli bowiem jak najdłużej utrzymać w mocy sankcje, Turcy natomiast, z wymienionych już w niniejszej pracy powodów, dążyli do „jak najszybszej normalizacji stosunków z tych państwem”[23]. Różnice poglądów wśród sojuszników dotyczyły też takich państw jak Syria czy Iran (oba kraje sąsiadują z Turcją).


Analizując przeszkody, które utrudniały dobry rozwój stosunków turecko-amerykańskich, trzeba również mieć na uwadze silne lobby antytureckie w Waszyngtonie. Głównie grupy nacisku, które składały się z obywateli Stanów Zjednoczonych pochodzących z Grecji i Armenii, usilnie zabiegały o ograniczenie pomocy dla Turcji.


Wreszcie wspomnieć wypada wydarzenie, które przyprawiło o drżenie serca zarówno cały świat zachodni, jak i część Turcji – wybory parlamentarne z 24 grudnia 1995 r. Zachód dostał pod choinkę „prezent” w postaci wygranej Partii Dobrobytu Necmettina Erbakana, postrzeganej jako ugrupowanie islamistyczne. Dariusz Kołodziejczyk pisze, że zachodni sojusznicy „z niepokojem patrzyli na rozwój sytuacji w Turcji, obawiając się powtórzenia nad Bosforem irańskiego scenariusza”[24]. Sam Erbakan, po trwających pół roku politycznych rozgrywkach, otrzymał misję tworzenia rządu. Eksperci różnie oceniają okres jego urzędowania. D. Kołodziejczyk pisze, że „roczne trwanie jego rządów rozwiało wiele zakorzenionych stereotypów, zgodnie z którymi rządy jego partii oznaczać miały nieuchronny powrót do średniowiecza”[25]. J. Misiagiewicz zwraca zaś uwagę na „antyzachodnią retorykę” premiera Erbakana[26]. Nie dokonując sądu nad prowadzoną przez niego polityką należy wskazać, że jego gabinet przetrwał niecały rok. Dnia 18 czerwca Necmettin Erbakan złożył dymisję. Wydatnie przyczyniło się do tego wojsko, które na przełomie lutego i marca 1997 r. przedstawiło mu listę 20 żądań, które domagały się „w ultymatywnej formie rewizji polityki rządu”[27]. Premier Erbakan próbował jeszcze przez jakiś czas przetrwać na stanowisku, jednak wydaje się, że jako turecki polityk zbyt dobrze rozumiał, czym jest wojskowy zamach stanu. Podał się do dymisji, a świat zachodni odetchnął z ulgą[28].

Wojna w Iraku – kryzys we wzajemnych relacjach

Wraz z upływem czasu kwestia Iraku coraz bardziej różniła Turcję i Stany Zjednoczone. W 2002 roku mieliśmy do czynienia z pewnymi spięciami dyplomatycznymi między sojusznikami. Mimo tych trudności Amerykanie liczyli na pomoc Turcji w wojnie z Irakiem i aktywnie o nią zabiegali. Rok przed wybuchem wojny był jednak również bardzo ważny z punktu widzenia tureckiej polityki wewnętrznej. Dnia 3 listopada miały bowiem odbyć się wybory parlamentarne. W związku z tym tureccy politycy byli niechętni podejmowaniu tak trudnych decyzji w polityce zagranicznej. W późniejszym okresie powoływali się również na brak odpowiedniej legitymacji dla wojennych działań Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie skutkowało to decyzją parlamentu tureckiego, który w marcu 2003 r. nie zgodził się na przeprowadzenie ofensywy wojennej z terytorium kraju.


Na decyzję tę, poza wyborami parlamentarnymi, złożyły się również inne czynniki. S.P. Boyer i B.Katulis wskazują, że Turcy, w przeciwieństwie do Amerykanów, nie postrzegali Saddama Husajna w kategorii zagrożeń[29]. Eksperci podkreślają także, że wielu mieszkańców Anatolii uważało, że ułożenie relacji z Irakiem pozbawionym dyktatora będzie niezwykle trudne. W grę wchodziły oczywiście także tradycyjne obawy związane z Kurdami. Zarówno politycy tureccy, jak i opinia publiczna, z pewnością pamiętali również o negatywnych skutkach ekonomicznych, jakie przyniosło ze sobą zaangażowanie podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej.


Amerykańscy politycy byli zaskoczeni decyzją tureckiego parlamentu. Turcja postrzegana była w tym czasie jako „nielojalny sojusznik”[30]. Pewnego rodzaju retorsją była decyzja o odwołaniu pomocy finansowej, która miała być przeznaczona dla Turcji. Szybko jednak oficjele amerykańscy mówili o konieczności odbudowania stosunków między państwami. Zdanie takie wyrażali zarówno sekretarz stanu Collin Powell, jak i ambasador USA w Ankarze[31]. W rzeczywistości jednak, poza przyznaniem Turcji kredytu, który opatrzony był pewnym warunkiem, w odniesieniu do poprawy wzajemnych relacji nie wykroczono poza sferę deklaratywną. Wręcz przeciwnie – wkrótce miało miejsce wydarzenie, które jeszcze bardziej poróżniło oba państwa.


Incydent z Suleymaniye miał miejsce 4 lipca 2003 r. Tego dnia żołnierze amerykańscy zatrzymali na terenie Iraku jedenastu tureckich żołnierzy i upokorzyli ich poprzez nałożenie im worków na głowę (dlatego wydarzenie to znane jest bardziej pod nazwą  The Hood Event). Oskarżyli ich także o planowanie zamachu na mera bogatego w ropę Kirkuku[32]. Oburzenie tureckiego rządu było ogromne. Strony wzajemnie obrzucały się oskarżeniami. Ostatecznie po kilkudziesięciu godzinach tureccy żołnierze zostali uwolnieni. Zdaniem J. Misiągiewicz „incydent potwierdził bezprecedensowy kryzys w stosunkach między tymi państwami”[33]. Należy jednak zauważyć, że obie strony wyciągnęły odpowiednie wnioski z tego nieprzyjemnego zdarzenia. Już kilka miesięcy później tureckie media donosiły bowiem, że udało się zapobiec „drugiemu incydentowi z Suleymaniye”[34].


Wkrótce miało dojść do pewnych prób normalizacji sytuacji. Już w październiku 2003 r. turecki parlament przychylił się do prośby Amerykanów o udzielenie wojskowego wsparcia w celu stabilizacji Iraku. Prośbie tej sprzeciwili się jednak iraccy Kurdowie, w związku z czym udzielenie tego rodzaju pomocy nie doszło do skutku[35]. Istotnym ukłonem Turcji w stronę sojusznika było zezwolenie na korzystanie przez amerykańskie siły z tureckiej przestrzeni powietrznej oraz udostępnienie kilku istotnych baz wojskowych. Wydaje się jednak, że mimo pewnej poprawy, Ankara i Waszyngton podchodziły do siebie z pewną dozą niepewności. Fakt, że Stanom Zjednoczonym udało się zakończyć kampanię w Iraku sukcesem bez pomocy tureckiej, położył się cieniem na stosunkach między partnerami.


Inne problemy we wzajemnych relacjach za kadencji Georgea W. Busha

Wojna w Iraku nie była jedynym elementem, który powodował, że relacje między Turcją a Stanami Zjednoczonymi nie układały się modelowo. Istotne znaczenie miała również pewna sprawa, o której trudno znaleźć wzmiankę w literaturze, a która przyczyniła się do tego, że nad Bosforem rosła niechęć do amerykańskiego partnera. Administracja Busha w odniesieniu do Turcji stosowała bowiem termin „moderate islamic country”[36]. Rodziło to pewne problemy, gdyż zgodnie z art. 2 konstytucji Republika Turcji jest państwem świeckim. Określeniu temu stanowczo sprzeciwiał się turecki premier Recep Tayyip Erdoğan mówiąc: „Godzenie się na stosowanie takiej definicji jest dla nas nie do zaakceptowania. Turcja nigdy nie była państwem, która reprezentuje taką ideę. Co więcej, islam nie może być zaklasyfikowany jako umiarkowany lub nie”[37]. Zwracanie uwagi na ten fakt w prasie tureckiej może oznaczać, że Turcja rzeczywiście przywiązywała do niego dużą wagę i czuła się urażona stosowaniem wobec niej takiego określenia.


Mark R. Parris, były ambasador Stanów Zjednoczonych w Ankarze, wskazuje również, że USA bardzo zrażały do siebie tureckich partnerów poprzez stwarzanie wrażenia, że traktują Turcję w sposób instrumentalny. Ekspert twierdzi, że przyczyniło się do tego podejmowanie inicjatyw skierowanych do sojusznika zwłaszcza wtedy, kiedy Ankara była potrzebna z punktu widzenia interesów Waszyngtonu. Zazwyczaj USA próbowały takie interesy przeprowadzać „w pośpiechu”. Parris pisał, że „wspólnym mianownikiem był zwyczaj postrzegania Turcji jako funkcji wielkiej idei Waszyngtonu w danej chwili. Rezultatem było wzbudzenie narastającej niechęci Ankary do przywiązywania się zbyt bardzo do polityki Stanów Zjednoczonych, która w dodatku była bardzo niepopularna wśród  tureckiej ulicy”[38]. Spowodowało to, że wkrótce USA przez turecką opinię publiczną postrzegane były jako kraj, który stanowi największe zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Ekspert wśród przyczyn pogorszenia stosunków między stronami wskazuje również niewystarczającą współpracę w zwalczaniu PKK i w poprawie bezpieczeństwa energetycznego oraz pewnego rodzaju „schizofreniczne” podejście administracji Busha do rządu Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).

Zauważyć należy również, że Ankara z rezerwą podchodziła do koncepcji „osi zła”, która lansowana była przez amerykańskiego prezydenta. Starała się poprawić stosunki z Syrią i Iranem. Analizując przyczyny takiej postawy Turcji należy wskazać na kilka czynników. Przede wszystkim polityka zagraniczna po dojściu do władzy AKP na skutek wygranych wyborów z 2002 r. była zdecydowanie bardziej aktywna. Ankara starała się w przychylny sobie sposób kształtować rzeczywistość międzynarodową, w tym relacje z sąsiadami. Ponadto wciąż pamiętano o negatywnych skutkach, jakie dla gospodarki tureckiej przyniosła pierwsza wojna w Zatoce Perskiej. Trudno wyobrazić sobie, jaki wpływ na nią mogłaby mieć agresywna polityka wobec kolejnych sąsiadów. Rząd turecki dostrzegł także, że mimo wspierania Amerykanów, nie udało się osiągnąć postępu w drodze kraju do Unii Europejskiej. W związku z tym polityka zagraniczna Partii Sprawiedliwości i Rozwoju dużo bardziej skoncentrowana była na Brukseli niż na Waszyngtonie. Skutkowało to również asertywnym podejściem Republiki Turcji do polityki Stanów Zjednoczonych.


Wind of change – początek prezydentury Baracka Obamy
   
Jeśli chodzi o podejście do osoby Baracka Obamy, Turcja nie różniła się zbytnio od innych państw świata. Również nad Bosforem wiele obiecywano sobie po dojściu do władzy nowego prezydenta. Już w marcu 2009 r. ówczesny turecki minister spraw zagranicznych Ali Babacan oznajmił, że „zaczęła się nowa era w stosunkach Turcji ze Stanami Zjednoczonymi”[39]. Słowa te wypowiedziane zostały w odpowiedzi na wizytę sekretarz stanu Hillary Clinton, która również w tym miesiącu odwiedziła sojusznika. Turkom bardzo spodobało się, że w przeciwieństwie do przedstawicieli administracji byłego prezydenta, nie używała w stosunku do Turcji wspomnianego określenia „moderate islamic country”.
W jednym z wywiadów Clinton oznajmiła także, że USA „popierają rolę regionalnego i globalnego lidera, którą Turcja odgrywa w ważnych kwestiach”[40]. Odniosła się również do kwestii problematycznych w stosunkach między sojusznikami – Iranu i Syrii. W odniesieniu do Islamskiej Republiki zasugerowała, że Ankara może odegrać istotną rolę mediatora. Pochwaliła także Turcję za próby mediowanie między Syrią a Izraelem. Najważniejsze wydają się jednak słowa, które amerykańska sekretarz stanu wypowiedziała w trakcie swojej wizyty, a które wskazywały, że Stany Zjednoczone chcą powrócić do „strategicznego partnerstwa” w stosunkach z Turcją. Stwierdziła bowiem, że oba państwa łączy „oddanie dla demokracji, świecka konstytucja, poszanowanie wolności religijnych, wiara w wolny rynek i poczucie globalnej odpowiedzialności”[41]. Oznajmiła również, że w następnym miesiącu Turcję osobiście odwiedzi Barack Obama.

Rzeczywiście na początku kwietnia 2009 r. prezydencki Air Force One wylądował na tureckiej ziemi. Już w pierwszym zdaniu przemówienia, które Obama wygłosił do tureckiego parlamentu oznajmił: „jestem oddany sprawie odnowienia sojuszu między naszymi krajami i przyjaźni między naszymi narodami”[42]. W dalszej części wystąpienia poruszył wiele istotnych z punktu widzenia Turcji kwestii. Wspomniał na dziedzictwo Ojca Turków, pochwalił turecką demokrację, wspomniał nawet o tureckich koszykarzach grających w  NBA. Amerykański prezydent oznajmił także, że popiera dążenia Ankary do członkostwa w Unii Europejskiej. Odniósł się również do problematycznych kwestii Armenii, Cypru, Izraela oraz Iranu. Mówił o „straszliwych” wydarzeniach dotyczących Ormian z 1915 r., unikając przy tym sformułowania „ludobójstwo”, co Turcy później docenili. Twierdził, że Stany Zjednoczone wraz z Turcją mogą pomóc w rozwiązaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Wspomniał także o kwestii wojny w Iraku, która kilka lat wcześniej wywołała wielki kryzys w relacjach między sojusznikami. Przy tej okazji zapewnił o amerykańskim wsparciu dla tureckiej walki z terrorystyczną PKK. Niespodziewanie wygłosił też swoistą odezwę do muzułmanów mówiąc, że „Stany Zjednoczone nie są na wojnie z islamem”. To również bardzo schlebiło Turkom, gdyż zaledwie miesiąc wcześniej Hillary Clinton zaprzeczyła, kiedy zapytano ją o to, czy to właśnie w Turcji prezydent Obama wygłosi zapowiadaną w kampanii wyborczej odezwę do świata muzułmańskiego. Amerykański prezydent odnosząc się do partnerstwa Ankary i Waszyngtonu porzucił ponadto używanie terminu „strategiczne”, na rzecz sformułowania „modelowe”. Zdaniem Namıka Tana oznaczało to, że relacje między państwami przeszły na wyższy poziom, a współpraca w sferze gospodarczej i kulturalnej miała zostać pogłębiona. Ambasador zaznaczył także, że faktyczne stosunki między państwami na tę chwilę nie pasują do definicji „modelowego partnerstwa”, gdyż współpraca gospodarcza „pozostaje znacznie poniżej poziomu, który w rzeczywistości moglibyśmy osiągnąć”[43].Z pewnością jednak klimat we wzajemnych relacjach uległ poprawie. Rzeczywistość pokazała wkrótce, że w praktyce rozwijanie „modelowego partnerstwa” może być trudne.

Problemy zakłócające „modelowe partnerstwo”

Pewne rozbieżności interesów, które zaistniały za kadencji Baracka Obamy spowodowały, że część ekspertów zastanawiała się, czy „modelowe partnerstwo” między Turcją a Stanami Zjednoczonymi ma szansę przetrwać. Na tego typu sposób myślenia największy wpływ miało stanowisko Turcji wobec Izraela, Iranu, Syrii i Hamasu. Postępowanie Ankary wobec tych podmiotów skutkowało powstaniem wielu artykułów, które krytykowały jej poczynania. Steven A. Cook w podtytule eseju opublikowanego na łamach Foreign Policy „How Do You Say Frenemy In Turkish”  sugerował, że Stany Zjednoczone mają nowego rywala na obszarze Bliskiego Wschodu[44]. Ariel Cohen pisał zaś, że wydaje się, że Turcja chce odgrywać rolę „Sułtana na Wschodzie[45].


Jak zostało to już wspomniane w niniejszej pracy, Stany Zjednoczone wydatnie przyczyniły się niegdyś do poprawy relacji turecko-izraelskich. Od kilku lat stosunki między tymi państwami nie układały się jednak najlepiej. Symbolem ich regresu stało się wydarzenia z końca stycznia 2009 r., kiedy turecki premier hucznie opuścił panel dyskusyjny Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, w którym udział brał również izraelski prezydent. Eksperci już wtedy zastanawiali się, czy nie była to zapowiedź końca dobrych relacji między Ankarą a Tel Awiwem. Wkrótce okazało się jednak, że tego typu opinie okazały się przedwczesne. Dopiero pod koniec maja 2010 r. miało miejsce wydarzenie, obok którego władze tureckie nie mogły przejść obojętnie. Izraelscy komandosi dokonali wtedy szturmu na statek tzw. Flotylli Wolności Mavi Marmara, który płynął pod turecką banderą. W jego efekcie śmierć poniosło dziewięciu obywateli tureckich (jedna z ofiar miała również obywatelstwo amerykańskie). Choć wydarzenie ogromnie rozsierdziło władze w Ankarze, Turcy postanowili wstrzymać się z sankcjami aż do wyjaśnienia sprawy przez Organizację Narodów Zjednoczonych. W międzyczasie domagali się jednak oficjalnych przeprosin, zniesienia blokady Strefy Gazy oraz zapłaty odszkodowania rodzinom ofiar. Publikacja raportu kilkakrotnie była opóźniana, ponieważ chciano dać stronom szansę na dojście do porozumienia. Na przełomie sierpnia i września 2011 r. tekst raportu „wyciekł” do New York Times. Władze w Ankarze nie były zadowolone z jego treści. W efekcie tego oraz braku przeprosin ze strony Tel Awiwu zdegradowano stosunki dyplomatyczne z Izraelem i zawieszono współpracę wojskową. Później Turcja zaangażowała się w dyplomatyczną inicjatywę przeciwko Izraelowi, starając się o pozyskanie głosów na rzecz palestyńskiej próby uznania swej państwowości w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Pogorszenie relacji turecko-izraelskich miało także wpływ na relacje Ankary z Waszyngtonem. Fakt, że jedna z ofiar incydentu miała obywatelstwo amerykańskie powodował, że tureccy politycy próbowali w pewien sposób wywierać naciski na sojusznika, aby udzielił im wsparcia w nieporozumieniu z Izraelem. Sam minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoğlu czynił to za pomocą dość czytelnych aluzji mówiąc: „Fakt, że niektórzy sojusznicy nie są wrażliwi na ochronę praw swoich własnych obywateli nie oznacza, że my także wybaczymy i zapomnimy”[46]. Jeden z izraelskich polityków miał natomiast naciskać na Hillary Clinton, aby uznać Turcję za państwo wspierające terroryzm[47]. Na pogorszenie stosunków wpłynął również fakt, że w amerykańskim Kongresie istnieje silna grupa parlamentarzystów wspierających Izrael[48]. Część ekspertów uznała, że stosunki turecko-izraelskie są jednym z elementów, które świadczą o zmianie priorytetów w polityce zagranicznej Ankary.


Kolejną kwestią, która różni Turcję i Stany Zjednoczone jest podejście do Hamasu. Organizacja ta zarówno przez USA, jak i Unię Europejską uznawana jest za ugrupowanie terrorystyczne. Zdaniem amerykańskich ekspertów Ankara „popiera Hamas”[49]. Steven A. Cook zwraca uwagę, że swego czasu turecki premier mówiąc o tureckich islamistach porównał ich właśnie do tej organizacji. Autor wskazuje, że jest to bardzo nietrafione, gdyż „tureccy islamiści zawsze starali się dochodzić swych krzywd w sposób pokojowy”. Faktem jest, że Ankara ma ambicję spełniać rolę mediatora między zwaśnionymi ugrupowaniami palestyńskimi – Fatahem i Hamasem. Chciałaby, aby dzięki niej doszło do palestyńskiej jedności, co mogłoby poprawić skuteczność starań o niepodległą Palestynę. Na początku stycznia İsmail Haniyeh (jeden z przywódców Hamasu) odwiedził Turcję[50]. W trakcie wizyty wszedł na pokład statku Mavi Marmara i podziękował Turcji za jej „oddanie dla sprawy palestyńskiej”[51].


Krajem, który również dzielił sojuszników była Syria. Ankara początkowo niechętnie podchodziła do kwestii nałożenia ewentualnych sankcji na reżim Bashara al-Assada. Prasa spekulowała, że dużą rolę odgrywała w tej kwestii osobista przyjaźni między syryjskim prezydentem a tureckim premierem[52]. Turcja dość długo starała się mediować i namawiać al-Assada do „zmiękczenia” prowadzonej przez niego polityki. Jeszcze w sierpniu 2011 r. turecki minister spraw zagranicznych udał się do Damaszku, gdzie przez sześć godzin rozmawiał z syryjskim prezydentem[53]. Również w tym miesiącu odbyła się rozmowa między premierem Erdoğanem a Barackiem Obamą. Przywódcy zgodzili się, że „żądania obywateli odnośnie do demokracji muszą zostać spełnione”[54]. Mimo tego Ankara nie podejmowała jednak żadnych akcji wymierzonych w syryjski reżim, poza nawoływaniem do zakończenia przemocy w kraju. Wraz z doniesieniami o kolejnych ofiarach, stanowisko Turcji zaczęło jednak ewaluować. Zaostrzenie tureckiej retoryki mogliśmy obserwować już w sierpniu. Na konferencji prasowej, która miała miejsce 15 dnia tego miesiąca Ahmet Davutoğlu zażądał natychmiastowego zatrzymania operacji wobec cywili i ostrzegł, że jest to „ostatnie słowo Ankary”[55]. Dwa miesiące później turecki minister spraw zagranicznych mówił już, że „Assad podąża ścieżką, którą kiedyś szedł Muammar Kadafi”, a w listopadzie w bardzo ostrych słowach syryjskiego prezydenta skrytykował sam Recep Tayyip Erdoğan[56]. Przyjaźń liderów bliskowschodnich państw dobiegła końca. Wkrótce Turcja nałożyła na sankcje na swojego sąsiada, co Waszyngton przyjął z zadowoleniem[57]. Syria przestała być kwestią, która dzieliła sojuszników.


Największe zawirowania w partnerstwie turecko-amerykańskim przyniosła jednak kwestia irańskiego programu nuklearnego. O problemie tym Ariel Cohen pisał: „Jednakże poza wszystkim innym to właśnie tureckie wsparcie dla irańskiego programu nuklearnego udowodniło Waszyngtonowi, że cele polityki zagranicznej Turcji się zmieniają”[58]. Autor wypomina Ankarze milczenie w trakcie tłumienia powyborczych protestów z 2009 r. przez irańskie władze. Z pewnością kwestią, która najbardziej podzieliła sojuszników było zdarzenia z maja 2010 r., kiedy premier Erdoğan wraz z brazylijskim prezydentem Lula da Silva pojechali do Teheranu, aby wynegocjować porozumienie, które miało zapobiec nałożeniu kolejnych sankcji na Iran[59]. Mimo starań tandemu brazylijsko-tureckiego Rada Bezpieczeństwa zadecydowała o wprowadzeniu kolejnych środków, które miały na celu powstrzymanie irańskiego programu nuklearnego. Turcja i Brazylia, ówcześnie członkowie Rady, były jedynymi państwami, które zagłosowały przeciwko nowym sankcjom[60]. Stany Zjednoczone poczuły się tym faktem dotknięte tym bardziej, że do poparcia pakietu udało się namówić Chiny i Rosję. Swoje niezadowolenie wyraziła zarówno Hillary Clinton, jak i Robert M. Gatek[61]. Turcja do dziś niechętnie podchodzi do tematu sankcji nakładanych na Iran. Jednym z powodów takiego postępowania jest wielokrotnie już wspomniana w tej pracy obawa, że wprowadzenie tego rodzaju środków w odniesieniu do kraju sąsiedniego odbije się również na tureckiej gospodarce. Obawa tym większa, że ze względu na nie najlepszą sytuację gospodarczą Stanów Zjednoczonych trudno spodziewać się od sojusznika takiej rekompensaty, jak w przypadku pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. We wrześniu 2011 r. Turcja wykonała jednak istotny gest w stronę USA. Zgodziła się bowiem na rozmieszczenie na swoim terytorium elementów natowskiej tarczy antyrakietowej[62]. Ankara zabiegała, żeby wśród listy potencjalnych zagrożeń, przed którymi ma chronić instalacja, nie wymieniać bezpośrednio Iranu. Należy stwierdzić, że miało to jednak znaczenie bardziej kurtuazyjne, gdyż wiadomo, że to właśnie ten kraj, wraz ze swoim programem atomowym, jest aktualnie źródłem największych obaw państw NATO. Zgoda na ulokowanie elementów tarczy spowodowała nawet pewne spięcia na linii Ankara-Teheran[63].


Oceniając politykę Turcji wobec kwestii problematycznych w turecko-amerykańskich stosunkach trzeba mieć na uwadze kilka aspektów. W niniejszej pracy wspomniane już zostało, że po dojściu do władzy Partii Sprawiedliwości i Rozwoju turecka polityka zagraniczna stała się bardziej aktywna i asertywna. W połączeniu z faktem, że negocjacje akcesyjne do Unii Europejskiej, która jest największym partnerem handlowym Turcji nie posuwają się naprzód, daje to ciekawą mieszankę. Obserwując handel zagraniczny kraju znad Bosforu można dojść do wniosku, że od kilku lat Ankara stara się dokonać „dywersyfikacji” w tym obszarze i pobudzić współpracę gospodarczą z partnerami z regionu. Twarda postawa wobec Izraela została przyjęta z zadowoleniem przez kraje arabskie, które tradycyjnie są niechętne Tel Awiwowi. Z pewnością ułatwi to relacje z innymi państwami bliskowschodnimi. Poparciu tej tezy może służyć fakt, że w trakcie wizyty w Egipcie, Libii i Tunezji, Recep Tayyip Erdoğan przez „arabską ulicę” witany był niczym gwiazda rocka[64]. Jedną z przyczyn tak ogromnej popularności tureckiego premiera wśród społeczeństw krajów arabskich była, wg ocen niektórych ekspertów, asertywna polityka wobec Izraela. Również sam premier w trakcie wizyty w Egipcie mówił, że oba państwa nigdy nie były ze sobą tak blisko i sugerował, że mogło do tego przyczynić się zagrożenie ze strony Tel Awiwu[65]. Ponadto należy zauważyć, że tureckie społeczeństwo również nie było przychylnie nastawione wobec byłego sojusznika[66]. Polityka zagraniczna Ankary cechuje się obecnie także większą aktywnością. Jest to niezwykle ważne zwłaszcza w świetle wydarzeń Arabskiej Wiosny. Turcja stara się bowiem kreować przemiany, które zachodzą w świecie arabskim w sprzyjający dla siebie sposób. Wraz z upadaniem kolejnych dyktatorów pojawiały się głosy, że turecki model polityczny może zostać przejęty w wyzwolonych spod władzy satrapów krajach. Wśród państw Zachodu istniała jednak obawa, że państwa regionu zechcą zreorganizować swoje systemy polityczne na wzór modelu irańskiego. W sytuacji potencjalnej konfrontacji idei, dobre relacje z Izraelem mogły być pewnego rodzaju balastem. Zgodne z teorią o aktywnej polityce zagranicznej Ankary są również jej starania o doprowadzenie do pojednania palestyńskiego. Ostatnią kwestią, którą wypada poruszyć jest koncepcja „zero problemów z sąsiadami”, która lansowana jest przez ministra spraw zagranicznych Ahmeta Davutoğlu. W połączeniu z argumentami o charakterze ekonomicznym może ona tłumaczyć niechętną postawę Turcji wobec sankcji, które miały być nałożone na Syrię i Iran.

Arabska Wiosna – perspektywy dla stosunków turecko-amerykańskich
   
Pod koniec roku 2010 trudno było powiedzieć, że „modelowe partnerstwo” amerykańsko-tureckie rozwija się w pożądany sposób. Niektórzy eksperci twierdzą nawet, że relacje tego okresu prawidłowo można byłoby zdefiniować jako „pół-kryzys”[67]. Wkrótce jednak stało się coś, czego niemal nikt się nie spodziewał. Dnia 17 grudnia 2010 r., w odpowiedzi na działania władz, które zabrały mu jedyne źródło dochodu, Mohamed Bouazizi dokonał aktu samospalenia. Wydarzenie to było iskrą, która wywołała pożar określany dziś mianem Arabskiej Wiosny.


Taki bieg wydarzeń był zaskoczeniem zarówno dla Ankary, jak i Waszyngtonu. Przemiany w świecie arabskim połączyły jednak sojuszników. Symbolem tego stały się liczne połączenia telefoniczne, które Barack Obama wykonywał w celu skonsultowania się z tureckim premierem[68]. Najłatwiej było porozumieć się w kwestii Hosniego Mubaraka. Już około tydzień po tym, jak rozpoczęły się protesty w Egipcie, Recep Tayyip Erdoğan wzywał egipskiego prezydenta do ustąpienia. Zdecydowanie trudniej było uzyskać tureckie wsparcie w przypadku Libii. İlhan Tanır dowodzi, że przyczyną tego mógł być fakt, że w kraju tym znajdowało się wielu obywateli tureckich. Autorka zwraca także uwagę na silne interesy gospodarcze Ankary na obszarze tego państwa[69]. Wkrótce jednak postawa Turcji uległa zmianie i kraj zdecydował się na wsparcie działań państw NATO w stosunku do reżimu pułkownika Kadaffiego. Problematyczny był również przypadek Syrii. Został on już jednak omówiony we wcześniejszym fragmencie niniejszej pracy.


Współpraca turecko-amerykańska w kwestii Arabskiej Wiosny wskazuje, że sojusznicy potrzebują siebie nawzajem. Ankara chce odgrywać rolę lidera regionalnego, do tego jednak niezbędne jest wsparcie Waszyngtonu, który również posiada istotne interesy na obszarze Bliskiego Wschodu. Stany Zjednoczone mogą natomiast korzystać z tureckiego doświadczenia i pozytywnego wizerunku Turcji, aby w sposób korzystny dla siebie kształtować sytuację w regionie. Ostatnie posunięcia świadczą o tym, że obaj sojusznicy doskonale zdają sobie z tego sprawę.  Na przełomie października i listopada podjęto decyzję o przekazaniu Turcji kilku bezzałogowych samolotów w ramach poprawy współpracy
w zakresie walki z terroryzmem[70]. Jak zostało to już wspomniane, pomoc w niemal nieustannej konfrontacji z Partią Pracujących Kurdystanu jest niezwykle ważna z tureckiego punktu widzenia. Ponadto w grudniu Turcję nawiedził amerykański wiceprezydent Joe Biden. Już przed wizytą mówiono, że jednym z jej celów będzie „podkreślenie, że USA wspierają Turcję w walce z PKK, które postrzegają jako wspólnego wroga”[71]. Wydaje się jednak, że kluczowymi sprawami, którym poświęcona była wizyta, były kwestie Syrii i Iranu[72]. Zaledwie kilka dni po Joe Bidenie Turcję odwiedził amerykański sekretarz obrony. Słowa, które wypowiedział w trakcie swojej wizyty Leon Panetta, świadczą o tym, że Stany Zjednoczone doskonale rozumieją znaczenie Ankary w regionie. Sekretarz obrony podkreślił  bowiem, że Turcja jest ważnym sojusznikiem na Bliskim Wschodzie, gdyż może mieć wpływ na to, co dzieje się w Egipcie, Syrii, Iranie i Iraku[73]. Współpraca jest niezwykle ważna zwłaszcza w kontekście wycofania wojsk amerykańskich z tego ostatniego państwa i wydarzeń, które miały miejsce niemal natychmiast po tym, a które powodują, że świat obawia się, że Irak zmierza w stronę wojny domowej. Doszło bowiem do pewnych spięć między szyitami a sunnitami, które mogą spowodować destabilizację kraju. Stany Zjednoczone z pewnością nie będą chciały do tego dopuścić, a partnerem, który może pomóc w zapobieżeniu takiemu biegowi wydarzeń, może okazać się Turcja.


Dotychczasowe relacje między sojusznikami pokazały jednak, że niczego nie można być pewnym. Niemal nieustannie okresy, w których stosunki Republiki Turcji i Stanów Zjednoczonych układały się poprawnie, przeplatały się z okresami, w których między partnerami dochodziło do wielu czasem mniejszych, ale często również poważniejszych nieporozumień. Od wojny w Afganistanie, w trakcie której relacje były niemal doskonałe do wojny w Iraku, która była największym do tej pory problemem we wzajemnych relacjach minęło zaledwie około półtorej roku. Trudno zatem odpowiedzieć na pytanie o przyszłość „modelowego partnerstwa”. Wydaje się jednak, że jeśli sojusznicy zrozumieją kwestię podstawową, jaką jest fakt, że ich interesy nie zawsze muszą być zbieżne i będą w stosunku do tych interesów wykazywali zrozumienie, a co za tym idzie będą potrafili zdobyć się na kompromis, nic nie stoi na przeszkodzie, aby partnerstwo turecko-amerykańskie mogło nadal się rozwijać. Optymizmowi w tym zakresie paradoksalnie może służyć fakt, że oba państwa stoją obecnie przed niezwykle poważnymi wyzwaniami i zagrożeniami, które implikuje rzeczywistość międzynarodowa. Nikt bowiem nie jest w stanie przewidzieć, co przyniesie nam przyszłość malowana irańskim programem nuklearnym, Arabską Wiosną oraz wyborami prezydenckimi w USA.

Przypisy:
1. S.P. Boyer, B. Katulis, The Neglected Alliance. Restoring U.S.-Turkish Relations to Meet 21st Century Challenges, Center for American Progress, s. 6, http://www.turkey-now.org/db/Docs/CAP_turkey.pdf (06.01.2012).
2. Głównym elementem prezydenckiego wystąpienia była pomoc finansowa i militarna dla Grecji i Turcji. Jej kwota miała sięgać 400 mln dolarów, zob. D. Kołodziejczyk, Turcja, Wydawnictwo TRIO, Warszawa, s.95.
3. B. Balcerowicz, Siły zbrojne w państwie i stosunkach międzynarodowych, SCHOLAR, Warszawa 2006, s. 68.
4. S.P. Boyer, B. Katulis, The Neglected Aliance, op.cit., s. 6.
5. Ibidem.
6. D. Kołodziejczyk, Turcja, op.cit., s 222.
7. J. Misiągiewicz, Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie, Wydawnictwo Adam Marszałek, s. 149.
8. Ibidem, s. 150.
9. D. Kołodziejczyk, Turcja, op.cit., s 234.
10. Ibidem, s.248.
11. N. Tan, Turkish – U.S. Strategic Partnership, http://www.turkishpolicy.com/dosyalar/files/13-21.pdf, s.13 (06.01.2012).
12. J. Misiągiewicz, Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie¸ op.cit., s. 150.
13. S.P. Boyer, B. Katulis, The Neglected Aliance, op.cit., s. 6.
14. D. Kołodziejczyk, Turcja, op.cit., s 251.
15. Zob. J Misiągiewicz, Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie, op.cit.,  s. 151-152.
16. Ibidem, s.152.
17. Ibidem.
18. Pierwszy atak terrorystyczny zorganizowany przez PKK miał miejsce 15 sierpnia 1984 r., zob. Festival to be held In Eruh, http://en.firatnews.eu/index.php?rupel=article&nuceID=2856 (06.01.2012).
19. S.P. Boyer, B. Katulis, The Neglected Aliance, op.cit., s. 7.
20. W listopadzie 2000 r. oraz w lutym 2001 r. Turcja ucierpiała na skutek dwóch kryzysów finansowych.
21. Aktualnie turecki generał (Levent Gözkaya) stoi na czele regionalnego dowództwa, zob. http://www.isaf.nato.int/leadership.html (06.01.2012).
22. J Misiągiewicz, Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie, op.cit.,  s. 158.
23. Ibidem, s.159.
24. D. Kołodziejczyk, Turcja, op.cit., s 264.
25. Ibidem.
26. J Misiągiewicz, Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie, op.cit.,  s. 160.
27. D. Kołodziejczyk, Turcja, op.cit., s 265. 
28. 16 stycznia 1998 r. turecki Trybunał Konstytucyjny rozwiązał Partię Dobrobytu w związku z zarzutami o próbę zmiany świeckiego charakteru państwa, a sam Erbakan otrzymał pięcioletni zakaz prowadzenia działalności politycznej. Zdziwienie czytelnika może budzić fakt, że Waszyngton skrytykował ten wyrok. Zob. Ibidem, s. 266
29. S.P. Boyer, B. Katulis, The Neglected Aliance, op.cit., s. 7.
30. Ibidem.
31. J Misiągiewicz, Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie, op.cit.,  s. 163.
32. Ibidem.
33. Ibidem.
34. Second Suleymaniye Incident Was Prevented, http://www.hurriyetdailynews.com/default.aspx?pageid=438&n=second-suleymaniye-incident-was-prevented-2003-09-15 (06.01.2012).
35. J Misiągiewicz, Polityka zagraniczna Turcji po zimnej wojnie, op.cit.,  s. 165.
36. Zob. np. Barack Obama visit puts Turkey at center stage in US policy, http://www.todayszaman.com/newsDetail_getNewsById.action?load=detay&link=169059 (06.01.2012).
37. Prime Minister objects to ‘moderate islam’ label, http://www.hurriyet.com.tr/english/domestic/11360374.asp (06.02.2012).
38. M. R. Parris, Commmon Values and Common Interests? The Bush Legacy in US-Turkish Relations, http://www.brookingstsinghua.cn/~/media/Files/rc/articles/2008/10_turkey_parris/10_turkey_parris.pdf, s.7 (07.01.2012).
39. New era started In Turkish-U.S. relations, Turkey’s foreign minister, http://www.todayszaman.com/news-168992-new-era-started-in-turkish-us-relations-turkeys-foreign-minister.html (07.01.2012).
40. Barack Obama visit puts Turkey at center stage in US policy, op.cit
41. Ibidem.
42. Tekst przemówienia zob. http://news.bbc.co.uk/2/shared/bsp/hi/pdfs/06_04_09_obamaspeech.pdf (07.01.2012).
43. N. Tan, Turkish – U.S. Strategic Partnership, op.cit., s.15.
44. S. A. Cook, How Do You Say Frenemy In Turkish, http://www.foreignpolicy.com/articles/2010/06/01/how_do_you_say_frenemy_in_Turkish?page=0,1 (07.01.2012).
45. A. Cohen, Washington Concerned As Turkey Leaving The  West, https://www.turkishpolicy.com/dosyalar/files/25-35(1).pdf, s.25 (07.01.2012).
46. Davutoğlu says flotilla issue not just between Israel and Turkey, http://www.todayszaman.com/news-255723-davutoglu-says-flotilla-issue-not-just-between-israel-and-turkey.html (07.01.2012).
47. Israeli official to Clinton: Declare Turkey a terror-supporting state, http://www.todayszaman.com/news-255526-israeli-official-to-clinton-declare-turkey-a-terror-supporting-state.html (07.01.2012).
48. İ. Tanır, How The Arab Spring Is Transforming Turkish-American Relations, https://www.turkishpolicy.com/dosyalar/files/Ilhan%20Tanir(1).pdf, s. 73 (07.01.2012).
49. S. A. Cook, How Do You Say Frenemy In Turkish, op.cit.
50. PM Erdoğan meets with Gaza's Hamas premier in İstanbul, http://www.todayszaman.com/news-267305-pm-erdogan-meets-with-gazas-hamas-premier-in-istanbul.html (07.01.2012).
51. Haniya praises Turkey’s role in Palestinian cause, http://www.hurriyetdailynews.com/haniya-praises-turkeys-role-in-palestinian-cause.aspx?pageID=238&nid=10578&NewsCatID=338 (07.01.2012).
52. Erdoğan: Assad is a good friend, but he delayed reform efforts, http://www.todayszaman.com/news-243660-erdogan-assad-is-a-good-friend-but-he-delayed-reform-efforts.html (07.01.2012).
53. Turkey: Syria withdraws tanks from Hama, allows media access, http://www.todayszaman.com/news-253304-turkey-syria-withdraws-tanks-from-hama-allows-media-access.html (07.01.2012).
54. Obama, Turkey's Erdoğan confer on Syria violence, http://www.todayszaman.com/news-253494-obama-turkeys-erdogan-confer-on-syria-violence.html (07.01.2012).
55. Turkey to Syria: Are you trying to con us?, http://www.todayszaman.com/news-254007-turkey-to-syria-are-you-trying-to-con-us.html (07.01.2012).
56. Zob. Davutoğlu: Assad following path Gaddafi once walked, http://www.todayszaman.com/news-261029-davutoglu-assad-following-path-gaddafi-once-walked.html;  Erdoğan tells Assad to draw lessons from fate of Gaddafi, Hitler, http://www.todayszaman.com/news-263554-erdogan-tells-assad-to-draw-lessons-from-fate-of-gaddafi-hitler.html (07.01.2012).
57. White House welcomes Turkey’s Syria sanctions, http://www.todayszaman.com/news-264442-white-house-welcomes-turkeys-syria-sanctions.html (07.01.2012).
58. A. Cohen, Washington Concerned As Turkey Leaving The  West, op.cit., s. 32.
59. S. A. Cook, How Do You Say Frenemy In Turkish, op.cit.
60. Ankara stands firm behind its ‘no’ vote on Iran sanctions, http://www.todayszaman.com/news-212751-102-ankara-stands-firm-behind-its-no-vote-on-iran-sanctions.html (07.01..2012).
61. Gates Criticizes Turkey Vote Against Sanctions, http://www.nytimes.com/2010/06/12/world/europe/12nato.html (07.01.2012).
62. Turkey, US sign agreement on NATO radar deployment, http://www.todayszaman.com/news-256744-turkey-us-sign-agreement-on-nato-radar-deployment.html (07.01.2012).
63. Turkey demands explanation from Iran over missile shield threats, http://www.todayszaman.com/news-265655-.html (07.01.2012).
64. İ. Kalın, Erdoğan’s Middle East Agenda, http://www.todayszaman.com/columnist-257478-erdogans-middle-east-agenda.html (07.01.2012).
65. Thanks to Israel, Egypt and Turkey are now friends, http://www.todayszaman.com/news-257056-thanks-to-israel-egypt-and-turkey-are-now-friends.html (07.01.2012).
66. Poll shows support for government's Israel policy, http://www.todayszaman.com/newsDetail_getNewsById.action?load=detay&newsId=256767&link=256767 (07.01.2012).
67. İ. Tanır, How The Arab Spring Is Transforming Turkish-American Relations, op.cit, s. 75
68. W okresie Arabskiej Wiosny Barack Obama częściej rozmawiał z premierem Turcji niż z premierem Wielkiej Brytanii, zob. ibidem.
69. Ibidem.
70. Turkey in command of newly deployed Predators’ missions’, http://www.todayszaman.com/news-262544-turkey-in-command-of-newly-deployed-predators-missions.html (07.01.2012).
71. US vice president to visit Turkey amid turmoil in region, http://www.todayszaman.com/news-264266-us-vice-president-to-visit-turkey-amid-turmoil-in-region.html (07.01.2012).
72. Joe Biden: Turkey, US discuss how to help Syria after Assad falls, http://www.todayszaman.com/news-264820-joe-biden-turkey-us-discuss-how-to-help-syria-after-assad-falls.html (07.01.2012
73. Panetta visits Turkey to reinforce strong Turkish-US ties, http://www.todayszaman.com/news-265859-panetta-visits-turkey-to-reinforce-strong-turkish-us-ties.html (07.01.2012).