Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Bogdan Pliszka: O teologii wyzwolenia słów kilka


04 luty 2010
A A A

Co prawda areną wojny toczonej przez supermocarstwa w drugiej połowie XX wieku, były też Azja i Afryka, ale tylko Ameryka Łacińska poza konfliktami zbrojnym wygenerowała również konflikt intelektualny. Wszak to Ameryka Łacińska jest kolebką la Teología de la Liberación, a bardziej swojsko; teologii wyzwolenia.

„... EN MI  CABALLO POR  LA SIERRA YO ME VOY...” głosi tekst popularnej latynoamerykańskiej piosenki wykonywanej między innymi przez Antonio Banderasa w filmie Desperado. Niestety poza jazdą konną wśród łańcuchów górskich, przez całe lata '60 i '70 XX wieku Ameryka Łacińska była areną brutalnej „wojny zastępczej” pomiędzy dwoma blokami politycznymi. Jak łatwo się domyśleć najbardziej aktywnym „mecenasami” walczących ze sobą Latynosów, były: Związek Sowiecki i Stany Zjednoczone.

Co prawda, areną brutalnej „wojny zastępczej”, toczonej przez supermocarstwa, były też Azja i Afryka, ale tylko Ameryka Łacińska poza konfliktami zbrojnym wygenerowała również konflikt intelektualny. Wszak to Ameryka Łacińska jest kolebką la Teología de la Liberación, a bardziej swojsko; teologii wyzwolenia.

Korzenie teologii wyzwolenia sięgają lat '60 XX wieku i są dość poplątane. Za ojców samego ruchu – bo tak chyba należy rozumieć teologię wyzwolenia - uważa się dwóch księży: Leonardo Boffa i Gustavo Gutierreza. Swoją nazwę, ruch zaczerpnął zresztą z tytułu książki ks. Gutierreza pod takim właśnie - „Teologia wyzwolenia” - tytułem. Gutierrez jest intelektualnym „dzieckiem” Europy lat '60, gdzie coraz częściej ton intelektualnej dyspucie nadawał marksizm. Czasami był to ortodoksyjny marksizm stalinowsko-sowiecki, czasami nurty heterodoksyjne: trockizm, Teoria Krytyczna czy różne nurty skupione wokół socjaldemokracji. Najsilniejszy był wpływ marksizmu na życie intelektualne Francji, w której (obok Belgii) przyszło studiować ks. Gutierrezowi.

Franciszkanin Leonardo Boff studiował w Niemczech Zachodnich pod kierunkiem Karla Rahnera. Po powrocie do Ameryki obaj duchowni zaczynają głosić swoje poglądy. Dla Gutierreza powinnością chrześcijanina jest walka o sprawiedliwość społeczną. Każdą metodą; również na drodze rewolucji. Boff za wrogów chrześcijaństwa uznał nie tylko kapitalistów, ale i...kler! Ten ostatni winien był kolaboracji z kapitałem i reżimami łamiącym prawa człowieka. Pewnym usprawiedliwieniem dla ks. Gutierreza może być fakt, iż poza pracą naukową, prowadził też działalność duszpasterską w favelach Limy, a więc wśród skrajnej biedy charakteryzującej takie miejsca w Ameryce Łacińskiej. Zresztą i Boff pod pewnym względami słusznie diagnozował latynoamerykańską rzeczywistość.

Pytanie, które można w tym miejscu zadać brzmi: czy więcej wolności było w państwach rządzonych przez marksistowskie reżimy (np. w Europie Środkowej) czy może w Ameryce Łacińskiej gdzie miejska guerilla, montoneros oraz przeróżne fronty „wyzwoleńcze” i „rewolucyjne” kontrolowały całe połacie państw za nic mając obowiązujące prawa, policje i rządy? W sam ruch angażowali się również hierarchowie Kościoła, jak chociażby pomocniczy biskup Rio de Janeiro, Hélder Pessôa Câmara. To on zasłynął słynnym powiedzeniem: „kiedy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistą".

Innym hierarchą łączonym – raczej bezpodstawnie – z teologią wyzwolenia był Oscar Arnulfo Romero y Galdamez, arcybiskup San Salvador, zamordowany przez bojówkarza podczas odprawiania Mszy św.! W jego pogrzebie uczestniczyło ponad milion ludzi, a siły bezpieczeństwa zabiły ponad 40 z nich! Dziś Sługa Boży Oscar Arnulfo Romero , oczekuje na beatyfikację. Wielu innych księży zainspirowanych poglądami Gutierreza i Boffa poszło jeszcze dalej: zaczynali oni działać w lewicowych ugrupowaniach politycznych, a nawet walczyć w lewicowych partyzantkach! Najdalej jednak poszło dwóch księży nikaraguańskich; bracia Ernesto i Fernando Cardenal. Bracia Cardenal nie tylko byli aktywnymi działaczami Frente Sandinista de Liberación Nacional (FSLN, Sandinistowski Front Wyzwolenia Narodowego), ale po obaleniu dyktatury Somozy weszli w skład sandinowskiego rządu obejmując taki ministrów!

Zdjęciami Ernesto Cardenala karconego przez Jana Pawła II, podczas jego pielgrzymki do Nikaragui, epatowały wszystkie lewicowe (a więc już wtedy ~80% ogółu) media na świecie. Bracia Cardenal nie posłuchali zresztą papieskich nakazów i pozostali ministrami w marksistowskim rządzie. Co więcej, Ernesto chyba pozazdrościł popularności swemu argentyńsko-kubańskiemu imiennikowi i z wiekiem zaczął coraz bardziej się na niego stylizować.

Podczas tejże papieskiej pielgrzymki, Janowi Pawłowi II przyszło odprawiać Mszę św. na tle ogromnego rewolucyjnego fresku, przy okrzykach licznie zgromadzonych sandinistów. Bodaj jedyny raz w historii papieskich pielgrzymek, Papież musiał okrzykiem „silencio”, uspokajać coraz głośniejszy „rewolucyjny” tłum! Wraz z końcem dyktatur w Ameryce Łacińskiej skończyła się też popularność teologii wyzwolenia. Co więcej, w wielu wypadkach, demokratycznie wybrani, lewicowi prezydenci okazywali się kompletnymi nieudacznikami i nie tylko nie przynieśli „wyzwolenia” swoim obywatelom, ale wręcz pogłębili nędzę i nierówności społeczne.
 
Również w Ameryce Łacińskiej rozkwitła teoria de la dependencia, po polsku nazywana czasami teorią rozwoju zależnego. Znakomite warunki rozwoju znalazła ona wśród przedstawicieli nauk społecznych i ekonomicznych skupionych wokół Comisión Económica para América Latina y el Caribe (CEPAL) czyli Komisji Ekonomicznej (Narodów Zjednoczonych) do spraw Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Sama teoria bierze swój początek w tezach Raula Prebischa i Hansa Singera,  od nazwisk twórców zwanych tezą (lub hipotezą) Prebischa-Singera. Prebisch był Argentyńczykiem niemieckiego pochodzenia piastującym w swej bogatej karierze nawet stanowisko prezesa Banku Centralnego Argentyny. Czasami – raczej niezbyt słusznie – bywa uważany za neomarksistę.

Hans Singer był niemieckim żydem i niedoszłym lekarzem. Po dojściu Hitlera do władzy, emigrował do Zjednoczonego Królestwa gdzie pracował jako wykładowca na uniwersytetach w Manchesterze i w Sussex. Co ciekawe, podczas wojny był przez pewien czas internowany jako obywatel wrogiego państwa! I on bywa – także niesłusznie – łączony z neomarksizmem. Mimo zbieżnych poglądów, obaj pisali niezależnie od siebie.

Teza Prebischa-Singera w najbardziej ogólnym sensie mówi o nieekwiwalentnosci wymiany; innymi słowy państwa wysoko rozwinięte eksportują towary wysokoprzetworzone wyprodukowane z surowców pozyskanych w państwach słabo rozwiniętych. Dzięki temu ich zysk jest zdecydowanie większy niż eksporterów surowców, którzy – koniec końców- wszelkie urządzenia(w tym wydobywcze!)i tak kupują w bogatych państwach wysokouprzemysłowionych. Powoduje to ciągłe powiększanie się różnicy pomiędzy „biednymi” i „bogatymi” państwami. Ta pierwotna teza została podchwycona przez socjologów i ekonomistów z innych państw. W Stanach Zjednoczonych zaadaptował ją przedstawiciel nieortodoksyjnego marksizmu Immanuel Wallerstein. Co ciekawe, jako jeden z niewielu uczonych spoza Polski, powołujący się w swoich analizach na prace polskich historyków; Mariana Małowista i Krzysztofa Pomiana.

Na gruncie latynoamerykańskim teoria rozwoju zależnego ma spore grono teoretyków, głównie z Chile i Brazylii. Najbardziej znani to: Celso Furtado, Vania Bambira, Helio Jaguaribe czy Ladislau Dowbor. Generalnie teoria rozwoju zależnego czerpie z marksizmu. Inspiracje te są jednak dość wybiórcze, „dependyści” chętnie powołują się na Marxa, ale odrzucają Engelsa, czerpią z prac Róży Luxemburg, lekceważąc Lenina, cytują Bucharina, nie zauważając Plechanowa. W pewnym uproszczeniu można napisać, że świat widziany oczami teoretyków rozwoju zależnego dzieli się na: centrum, półperyferia i peryferia.

Pierwsza i ostania są kategoriami trwałymi, zaś środkowa jest etapem przejściowym. Półperyferia mogą bowiem w zależności od okoliczności dołączyć do centrum lub do peryferiów. W latach '60 za państwa centrum uważali oni USA, Europę Zachodnią, Australię, Nową Zelandię i Japonię. Status półperyferiów zarezerwowany był dla państw „bloku wschodniego”, zaś reszta świata stanowiła peryferia. Z teorią rozwoju zależnego łączy się również pojęcie kapitalizmu zależnego, a więc gospodarki pracującej przede wszystkim na potrzeby eksportu do państw bogatszych, często powiązanej własnościowo z państwami centrum. Choć dla większości polskich „inteligentów” jest to kategoria trudna do ogarnięcia intelektem, na określenie sytuacji Polski na początku XXI wieku, bywa czasem używane określenie „semiperyferyjnego kapitalizmu zależnego”.

Dla większości „dependystów” przykładem państwa, które wyrwało się z uścisku zależności gospodarczych – od Stanów Zjednoczonych – była Kuba. I tylko Helio Jaguaribe zauważał, że gospodarka kubańska z smiperyferii amerykańskiej stała się semiperyferią sowiecką. Idąc dalej, i tak uważał to za postęp, gdyż zacofany technologicznie Związek Sowiecki, nie był w stanie eksploatować Kuby w takim stopniu w jakim robiły to Stany Zjednoczone. Nic dziwnego, że z takimi poglądami Jaguaribe był zaciekle atakowany przez marksistów sowieckich i nigdy nie był tłumaczony, na którykolwiek z języków „bloku wschodniego”. Po – dość częstych w Ameryce Południowej – wojskowych zamachach stanu, „dependyści” najczęściej szukali schronienia w, znienawidzonych, Stanach Zjednoczonych. Co jednak ciekawe, część Chilijczyków, po dojściu do władzy gen. Pinocheta znalazła schronienie w...Polsce. W Polsce też znalazł schronienie (a nawet obywatelstwo!), Ladislau Dowbor, który przez wiele lat był wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego, a doktoryzował się w Szkole Głównej Planowania i Statystyki.

Życie w Polsce zweryfikowało poglądy wielu Chilijczyków na temat marksizmu i samej zależności; zauważyli oni bowiem, że również we „wspólnocie państw socjalistycznych” istnieją procesy przypisywane rzeczywistości kapitalistycznej. Choć wydaje się, że teza Helio Jaguaribe, o niemożności eksploatacji sowieckiej ze względu na zacofanie technologiczne, akurat okazała się prawdziwa? Dowbor w swoim ciekawym życiorysie ma również etap doradztwa ekonomicznego dla prezydenta Ortegi w Nikaragui  z opłakanymi, zresztą, skutkami. Obecnie jest on profesorem na Papieskim Uniwersytecie Katolickim Sao Paulo (sic!).

Oczywiście zarówno La Teología de la Liberación, jak i teoria de la dependencia są jedynie marginesem aktywności tych sił, które decydowały o losach Ameryki Łacińskiej. W rzeczywistości zawsze najwięcej do powiedzenia mieli ludzie tacy jak Peron i Allende, Castro i Pinochet, Aymara Morales i Chavez, a często również zagraniczni protektorzy, wielu z nich. To również nie naukowcy w swych zakurzonych gabinetach kształtowali latynoamerykańską rzeczywistość, ale przeróżni guerillas poczynając od peronistowskich montoneros, poprzez zapatystów, a kończąc na aktywnym po dziś dzień, maoistowskim Sendero Luminoso. Ameryka Łacińska i Polska to dwie różne rzeczywistości i to co w Polsce irytuje, tam mogło być źródłem – złudnych! - nadziei... Patrząc zaś na mapę Europy i dynamicznie zmieniającą się rzeczywistość międzynarodową, „Mini-podręcznik partyzanta miejskiego” Carlosa Marighelli może się okazać lekturą nader pożyteczną...I to już w niedalekiej przyszłości!

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.