Miłosz Zieliński: Ostatni poligon nuklearny Rosji
Reporter dziennika „Izwiestia”, Jewgienij Smirnow, wyruszył na daleką Północ Rosji po to, aby sprawdzić, jak wygląda życie na Nowej Ziemi, jednej z najzimniejszych krain największego państwa świata.
W czasie zimnej wojny Rosjanie czynili wszystko, by dorównać, a następnie przegonić Stany Zjednoczone w ilości głowic nuklearnych. Jednym z wymogów opracowania nowoczesnych typów tej broni było wykonywanie testów w lokalizacjach z dala od skupisk ludności i przemysłu. Stworzono więc trzy takie miejsca – w pobliżu Semipałatyńska (obecnie Kazachstan), Kapustin Jaru (obwód astrachański, delta Wołgi) i w Czarnej Gubie, na Nowej Ziemi, grupie Wysp na Oceanie Arktycznym, do czasów sowieckich niemalże niezamieszkałych.
Pierwszy z poligonów ze zrozumiałych względów nie mógł być użytkowany przez Federację Rosyjską po rozpadzie ZSRS, drugi używa się głównie do testów rakiet balistycznych. Najkorzystniej położony był trzeci z nich. Mimo, że w wyniku zmiany globalnego układu sił i postępującego rozbrojenia nuklearnego Rosjanie nie testują już owych typów broni nuklearnej na Nowej Ziemi, wszelkie tamtejsze instalacje zachowano. Nie przesiedlono również mieszkającej tam ludności i żołnierzy stacjonujących w dwóch miejscowościach, Rogaczewie i Biełuszy. Jedyne wysiedlenia, do jakich doszło w regionie, miały miejsce bezpośrednio przed powstaniem poligonu nuklearnego – władze sowieckie „wyczyściły” wówczas teren z ludności tubylczej, Nieńców. Ludzie w nich żyjący stanowią typ osadników charakterystyczny dla Północy – przyzwyczajeni do surowego klimatu, mało rozmowni, nieufni wobec obcych. Ich osobowość determinowana jest jednak przez jeszcze jeden czynnik poza surowymi warunkami bytowania – życiem w strefie zmilitaryzowanej, zupełnie odciętej od pozostałej części kraju. Ma to odzwierciedlenie w nomenklaturze przez nich stosowanej – resztę Rosji określają mianem „Wielka Ziemia” – a także w mówieniu o ludziach tam żyjących. Według nich, społeczeństwo „ogólnorosyjskie” jest nękane kryzysami, zdziczałe, goniące za pieniądzem, zatomizowane, tymczasem na Nowej Ziemi życie toczy się powoli, swoim rytmem, jest wolne od wstrząsów i bolączek „normalnego” świata.
Dlaczego nikt nie zajmie się tymi ludźmi, przenosząc ich poza byłą strefę nuklearną, skoro nikt już nie wypróbowuje w Czornej Gubie broni masowego rażenia? Poligon, mimo że liczba osób obsługujących go zmniejszyła się kilkukrotnie, być może jeszcze będzie miał szansę się przydać. Wskazuje na to fakt, że obiekty się tam znajdujące są w stanie „zakonserwowanym” i bardzo łatwo, przy relatywnie niewielkim wkładzie finansowym, można go przywrócić do stanu używalności. Z wypowiedzi wojskowych służących na Nowej Ziemi, jak choćby kapitana Igora Siemuszyna, jasno wynika, że na to po cichu liczą.
Jedną z arktycznych atrakcji dla nielicznych przyjezdnych, poza niemal wymarłym poligonem atomowym, są białe niedźwiedzie. W Biełuszy mówi się, że są to ostatnie „ludojady”, jakie ostały się wyniku procesu ewolucji. W przypadku zbytniego zbliżenia się do kilkusetkilogramowej bestii nietrudno o wypadek. Domniemywa się, że ich agresywność wynika z dwóch czynników. Po pierwsze, aż do czasów sowieckich tutejsze niedźwiedzie nie miały kontaktu z człowiekiem, w związku z tym nie nauczyły się, że to homo sapiens jest „królem przyrody”. Po drugie, wpływ na ich bezpardonowe zachowanie w stosunku do ludzi mogło mieć silne promieniowanie. Reporter „Izwiestii”, kiedy wysiadł z samochodu i rozpoczął robić zdjęcia „misiom”, został natychmiast ostrzeżony, aby nie podchodził bliżej do swych obiektów zainteresowania, bo może się to źle skończyć.
30 października 1961 roku na poligonie na Nowej Ziemi miała miejsce eksplozja testowa bomby atomowej o największej w dziejach ludzkości mocy, tzw. „Car-bomby”. Według ekspertów radzieckich było to 100 megaton, zagraniczni naukowcy ocenili siłę wybuchu na 58 megaton. Jej detonacja była celowym zabiegiem Chruszczowa w okresie „dyplomacji sputnikowej”, w którym Związek Radziecki prowadził najbardziej ekspansywne działania na arenie światowej w swej historii i otwarcie zmierzał do konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Po fiasku tej polityki, w wyniku prestiżowej porażki w związku z kryzysem kubańskim, Chruszczow żądał zmiany dotychczasowego postępowania największych mocarstw i zniszczenia wszystkich zapasów broni jądrowej. Czynił to przemawiając podczas obrad ONZ.
Na podstawie: izvestia.ru, wired.com