Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Dominika Matys: Zdrastwuj Biedronka, żegnajcie kłamstwa

Dominika Matys: Zdrastwuj Biedronka, żegnajcie kłamstwa


16 październik 2013
A A A

Ponad rok temu weszła w życie umowa o małym ruchu granicznym z obwodem kaliningradzkim. Nikogo w Trójmieście już nie dziwi rosyjska mowa zasłyszana w restauracjach czy na przystankach tramwajowych. Można byłoby pomyśleć, że stosunki polsko- rosyjskie, przynajmniej te w wymiarze lokalnym, są idealne, pozbawione wszelkich konfliktów. Wystarczył jednak jeden młody artysta by obnażyć płytkość tego porozumienia.

Jerzy Bohdan Szumczyk, bo o nim mowa, dopuścił się czynu śmiałego, kontrowersyjnego i jednocześnie bardzo ważnego dla wielu mieszkańców Pomorza, Śląska, a być może całej Polski. W ostatni weekend umieścił w Gdańsku, tuż obok radzieckiego czołgu, rzeźbę żołnierza Armii Czerwonej, gwałcącego kobietę, którą zatytułował "Komm Frau", czyli "Chodź kobieto". Po kilkunastu godzinach została ona usunięta przez policję, a sprawa trafiła do prokuratury, jednak student ASP osiągnął swój cel: wypowiedział na głos myśli wielu gdańszczan, codziennie mijających ten symbol sowickiej dominacji. Tajemnicą poliszynela jest to, że armia radziecka jest odpowiedzialna za zbrodnie nie tylko wobec Niemców (i przede wszystkim Niemek), ale też za masowe gwałty na Kaszubkach, Ślązaczkach, Litwinkach czy Łotyszkach. Tłumacząc się z działań po zdobyciu Berlina, Rosjanie mają w zwyczaju powtarzać frazesy o walce z wrogiem i kolejach wojny. Czym jednak usprawiedliwić można przemoc wobec swoich bezbronnych sojuszników, Polek? Na Pomorzu praktycznie każdy zna kogoś, komu żołnierze radzieccy zgwałcili babcię. Czyżby ta rzeźba młodego artysty miała za zadanie skłócić nasze narody, na nowo podzielić mieszkańców byłych Prus Wschodnich i okolic? Nic bardziej mylnego.


Ostatnio furrorę w Internecie robi piosenka rosyjskiego zespołu Parovoz: "Biedronka". W pozytywnym tonie opowiada o zakupach mieszkańców Kaliningradu, robionych w Polsce. Chwali czyste polskie plaże, miłą obsługę w restauracjach, tanie i dobre produkty, a nawet hot-dogi na stacjach benzynowych.  Spotkało się to z entuzjastycznym przyjęciem przez Polaków, a szczególnie mieszkańców wymienionych miast, którzy poczuli się docenieni. W drugą stronę to jeszcze nie działa, niewielu Polaków korzysta z możliwości ułatwionego wyjazdu do Kaliningradu. Jeśli już, to przyjeżdżają tylko do nadgranicznych miejscowości by kupić tanie paliwo czy papierosy. Może się to zmienić w związku z Mistrzostwami Świata w 2018 roku, które odbędą się w Rosji, a jeden ze stadionów powstanie właśnie w Kaliningradzie. Rosyjskie władze zamierzają zainwestować ogromne sumy w renowację, odbudowę i przebudowę tego miasta.  Głośne są również dysputy nad zmianą nazwy miasta na bardziej historyczną, a polskie wpływy są tam wszechobecne: w strojach, obyczajach, stylu życia. Wyjazdy do Zakopanego na narty są tam przynajmniej tak samo popularne jak te do Petersburga czy Moskwy.  W tym wszystkim powoli zapominamy o tym, że obwód kaliningradzki był jeszcze do niedawna wyłącznie ogromną bazą wojskową, a młodzi ludzie śpiewający o polskiej kiełbasie są potomkami radzieckich żołnierzy.

Sprawa rzeźby radzieckiego żołnierza uświadomiła mieszkańcom Gdańska i Kaliningradu coś, o czym mało kto chce dziś pamiętać: chociaż teraz korzystamy na wzajemnym sąsiedztwie, to jednak Rosjanie są w regionie ciałem obcym, ludźmi, którzy zburzyli Gdańsk i gwałcili miejscowe kobiety. Reakcja rosyjskiego ambasadora na to wydarzenie potencjalnie może zburzyć chwiejne porozumienie między naszymi narodami. Gdyby te: "Jestem głęboko oburzony wybrykiem studenta gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, który poprzez swoją pseudo sztukę znieważył pamięć ponad 600 tys. żołnierzy radzieckich, poległych w walce o wolność i niepodległość Polski" i te: "Wulgarna rzeźba na jednej z głównych ulic miasta uraża uczucia nie tylko Rosjan, ale również wszystkich rozsądnych ludzi, pamiętających, komu oni zawdzięczają wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej" słowa dotarły do szerokiej opinii publicznej w Polsce, znowu pojawiłyby się niekończące się dyskusje i spory. Rosjanie z Kaliningradu mogą w szybkim tempie przeobrazić się z klientów naszych sklepów w potomków aroganckich okupantów. Nie winiłabym za to jednak Jerzego Szumczyka, artystę, który chciał dać wyraz cierpieniu tysięcy kobiet, zapomnianych, gdy o Armii Czerwonej można było mówić albo dobrze, albo wcale. To reakcja rosyjskiej strony, jako podszyta przekonaniem o wyzwoleniu połowy Europy i niewdzięcznych Polakach, jest potencjalnie niebezpieczna w skutach dla zgody między Gdańskiem a Kaliningradem, a tym samym między Warszawą a Moskwą. Miejmy nadzieję, że Rosjanie kiedyś zrozumieją, że II wojna światowa nie była Wielką Wojną Ojczyźnianą, nie zaczęła się wraz z atakiem Hitlera na ZSRR, a Europejczycy nie mają powodu, żeby być wdzięcznymi za kilkadziesiąt lat komunistycznej okupacji. Prawdziwe porozumienie jest możliwe wyłącznie w oparciu o prawdę, co miejmy nadzieję, kiedyś nastąpi. A wtedy razem będziemy robić zakupy w Biedronce, zamiast kłócić się o pomniki.