Alan Greenspan: Era zawirowań
Jest pewien cytat Alana Greenspana z jednej z jego konferencji prasowych. Po długim wywodzie, w którym musiał się tłumaczyć z jakichś konsekwencji neoliberalnego modelu polityki przez niego prezentowanej, zapytał obecnych czy go zrozumieli i czy mają jakieś pytania. Po twierdzącej odpowiedzi na pierwsze pytanie, przerwał im mówiąc: „Drodzy państwo, jeśli mnie zrozumieliście, to znaczy, że źle się wyraziłem”.
Bynajmniej cytat ten nie jest zapowiedzią do tej książki. Wskazuje jedynie na osobowość autora. Jego biografia – przytaczana przez niego na kartach książki – robi spore wrażenie. Nawet jeśli poddawać w wątpliwość przynajmniej część z prezentowanych poglądów na światową gospodarkę, to nie da się podważyć faktu, iż doradzał on przez kilkadziesiąt lat prezydentom najpotężniejszego i najbogatszego kraju świata oraz zarządzał jego najważniejszymi finansowymi instytucjami, zdobywając doświadczenie większe niż ktokolwiek z żyjących zajmujących się tą problematyką.
Książka jest przede wszystkim wspaniałą lekcją makroekonomii, wielkich procesów zachodzących w światowej gospodarce (chociaż skupioną naturalnie i przede wszystkim na tej na świecie największej – amerykańskiej). Najciekawsze dla mnie fragmenty to podejmowane przez autora polityczno – gospodarcze analizy dotyczące najważniejszych w tym kontekście miejsc na świecie, obok Stanów Zjednoczonych – Chin, Indii, Rosji i Ameryki Łacińskiej, którym poświęcone są osobne rozdziały. Brakuje jedynie Europy i Japonii, a więc tych starych i bardziej jakby przewidywalnych, rozpoznanych już aktorów globalnego rozdania.
Książka nie jest też na pewno dydaktycznym podręcznikiem, ani trudnym do zrozumienia specjalistycznym wykładem. Napisana jest w sposób przystępny, na dowód czego wybiórczo przywołuję kilka fragmentów, które szczególnie utkwiły mi w pamięci.
Greenspan twierdzi, iż mimo sporej wiedzy i doświadczenia, na początku nie miał pojęcia jak wygląda codzienna praca w Fed, począwszy od specyficznego języka tej instytucji. Podaje w tym celu barwne przykłady. Pisze iż chcąc upoważnić przewodniczącego do podniesienia stopy funduszy federalnych członkowie FOMC nie mówili po prostu: „Możesz podnieść stopy, jeśli zdecydujesz, że to konieczne” tylko głosowali za udzieleniem „asymetrycznego wskazania na zaostrzenie”. W innym miejscu opisując rolę instytucji, którą przez tak długi czas zarządzał przywołuje cytat mówiący, iż rolą Fed jest żądać „by wazę z ponczem zabrano ze stołu w momencie, gdy przyjęcie naprawdę zaczyna się rozkręcać”.
Autor przywołuje barwne anegdoty – choćby tzw. „wskaźnik teczki”. Stacja CNBC ukuła teorię, iż jeśli teczka szefa Banku Rezerw Federalnych jest cienka to znaczy, że gospodarka ma się dobrze, natomiast im była grubsza tym bardziej nieunikniona miała być podwyżka stóp procentowych. Każdego ranka kamery śledziły drogę Greenspana, który przyznał się na łamach książki, iż grubość jego teczki zależała jednak przede wszystkim od tego, czy spakował do niej swój lunch.
Alan Greenspan przywołuje również szereg ciekawych badań i statystyk mających przełożenie na zachowania ludzi i co za tym idzie różne makroekonomiczne procesy. Pisał m.in. o badaniu jakiemu poddani zostali kilka lat temu studenci Harvardu. Wykazało ono, że byliby szczęśliwsi, zarabiając pięćdziesiąt tysięcy USD rocznie, przy założeniu, że ich konkurenci dostawaliby połowę tej sumy niż zarabiając sto tysięcy USD, jeśli konkurencja dostawałaby dwa razy tyle. Relacja dochodów własnych do innych okazała się ważniejsza od rzeczywistych możliwości nabywczych także w wielu innych badaniach. To ciekawy aspekt, który również należy brać pod uwagę w ważnych makroekonomicznych decyzjach.
Greenspan podkreśla też bardzo rolę idei dla gospodarczego i cywilizacyjnego rozwoju. Przykłady amerykańskich porażek – wycofanie z Korei Północnej w 1950 roku (pod naporem armii chińskiej) i z Wietnamu Południowego w roku 1975 roku – określa jako przegrane bitwy w wygranej w końcu wojnie. Kapitalistyczne idee okazały się bowiem silniejsze od miecza, a zarówno Chiny, jak i Wietnam porzuciły po cichu kaftany gospodarki planowej otwierając się na światowe rynki. Autor wskazuje również ciekawy przykład porównania (przy uwzględnieniu inflacji) gospodarki USA z roku 1946 i 2006, która to zwiększyła się przez sześćdziesiąt lat siedmiokrotnie. Ciężar materiałów potrzebnych do osiągnięcia takiego wzrostu produkcji niemal pozostał bez zmian, co oznacza, że niemal cały wzrost realnej wartości dodanej amerykańskiej gospodarki odbył się w sferze idei.
Najbardziej zastanawiającymi fragmentami są te, które należy skonfrontować ze światowym kryzysem gospodarczym, którego przyszło nam doświadczać już po wydaniu tej książki. Greenspan pisze: „(…) nie przypominam sobie dekady wolnej od napadów lęku związanego z rosnącym zadłużeniem gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. (…) zadłużenie prawie zawsze rośnie w relacji do dochodów tak długo, dopóki mamy do czynienia z wciąż powiększającym się podziałem pracy i specjalizacją, rosnącą wydajnością i konsekwentnym wzrostem zarówno w aktywach, jak i w pasywach ujętych jako procent dochodów. W ten sposób rosnący stosunek zadłużenia do dochodów gospodarstw domowych, lub całkowitego długu niefinansowanego w odniesieniu do PKB, sam w sobie nie jest powodem do obaw”. Z drugiej strony autor zdecydowanie ostrzega przed tym co było jedną przyczyn kryzysu – brakiem odpowiedniego nadzoru nad instytucjami finansowymi. Greenspan podaje przykład LTCM, założonego przed dwóch noblistów, cieszących się tak wielkim prestiżem iż mogli oni odmawiać zabezpieczenia swoim wierzycielom. Po tym jak skończyły się okazje do zysków na rynkowych niszach, rozpoczęli bardzo ryzykowne inwestycje niezwiązane w żaden sposób z pierwotnym biznesplanem i upadli w 1998 roku (dając początek kolejnym spektakularnym katastrofom, głównie funduszy hedgingowych).
Niezależnie od oceny poglądów i działań byłego szefa Banku Rezerw Federalnych, warto tę książkę przeczytać.