Kotyliony na 4 czerwca
Długi weekend spędziłem w otoczeniu brytyjskich turystów i oglądając programy telewizyjne z Wysp zwróciłem uwagę na coś, z czego dotąd nie zdawałem sobie sprawy. Owszem słyszałem o tym, że Brytyjczycy w sposób szczególny celebrują rocznicę zakończenia I Wojny Światowej – 11 listopada.
Wszyscy politycy, celebryci, aktorzy występujący w telewizji a nawet napotkani przeze mnie turyści daleko poza swoją ojczyzną podkreślają swój patriotyzm i przywiązanie do tradycji noszą przypięte do klap marynarek bądź bluzek (na wczasach nawet na t-shirtach) materiałowe czerwone maki. Dowiedziałem się też, że sztuczne maki są sprzedawane przez Legię Królewską, a dochód przeznaczony jest na rzecz weteranów. Wygląda to bardzo ciekawie, a piękne jest również to, że noszą je prawie wszyscy i nikt się tego nie wstydzi.
Może i nam potrzebna jest taki zwyczaj? Wiem, że tworzenie "nowych świeckich tradycji" może wydawać się nieco śmieszne, ale jednak co jakiś czas wprowadzamy coś nowego do naszych obyczajów. Zauważyłem w tym roku, że wiele osób, z prezydentem Komorowskim na czele, założyło na 11 listopada biało czerwone kotyliony. Może warto spróbować ten zwyczaj rozpowszechnić? Jednak, żeby nie kopiować totalnie Brytyjczyków, można by uczcić w ten sposób kolejne rocznice naszej wolności – 4 czerwca. Od pewnego czasu trwa dyskusja nad nowoczesnym, współczesnym patriotyzmem, noszenie kotylionów mogłoby stać się jednym z początków jego kreowania.