Małgorzata Schwarzgruber: Rura na bombie
- Małgorzata Schwarzgruber, Polska Zbrojna
Wyciek jednej szóstej toksyn spoczywających na dnie Bałtyku zniszczyłby całe życie w morzu.
Zastrzeżenia zgłaszają ekolodzy. Wskazują na ryzyko naruszenia zalegającej na dnie Bałtyku (w beczkach i wrakach okrętów) broni chemicznej, pozostałej po obu wojnach światowych, co mogłoby spowodować nieodwracalne zniszczenia w ekosystemie akwenu. Rosja uważa te obawy za nieuzasadnione. Inwestorzy przekonują, że projekt nie stanowi zagrożenia, a dno morskie tam, gdzie znajdzie się rurociąg, zostało zbadane. Argumentują, że na dnie wielu mórz, w tym Bałtyku, bezpiecznie budowana jest infrastruktura – nie tylko gazociągi, ale kładzione są też kable energetyczne i telefoniczne. W samym Morzu Północnym eksploatowanych jest 5 tysięcy kilometrów podmorskich gazociągów. Eksperci są podzieleni: jak groźna dla środowiska jest bałtycka rura?
Spadek po wojnie
Decyzją konferencji poczdamskiej (2 sierpnia 1945 roku) zdecydowano o zatopieniu w morzach amunicji chemicznej znalezionej na terenie Niemiec. Ze strefy radzieckiej wywożono je na Bałtyk, pochodzące ze strefy brytyjskiej i amerykańskiej – na Skagerrak i Morze Północne, z francuskiej zaś – do Zatoki Biskajskiej. Na Bałtyku broń tę zatapiano głównie w głębiach Bornholmskiej i Gotlandzkiej. Gazociąg Północny ma przebiegać niedaleko Bornholmu.
Przed II wojną światową i w jej trakcie niemiecki przemysł chemiczny wyprodukował na potrzeby działań militarnych 65 tysięcy ton gazu musztardowego (iperytu), tabunu, chloroacetofenonu i innych trucizn zawierających arsen. Wojska alianckie odkryły po wojnie 290–300 tysięcy ton śmiercionośnych substancji w strefach okupacyjnych Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i ZSRR, z czego 80 procent zatopiono w morzu. Tylko w radzieckiej strefie naliczono 600 tysięcy pocisków artyleryjskich.
Bomby lotnicze stanowiły 72 procent całej broni chemicznej. Aż do 1948 roku okręty załadowane bronią chemiczną wyruszały z portów Wołgast i Peenemünde, ale nie zawsze docierały w wyznaczone miejsca. Często środki bojowe wyrzucano przez burtę, czy to luzem (bomby, pociski), czy w pojemnikach. Zatapiano też całe statki.
Raporty ekspertów
Przez ostatnie kilkanaście lat grupy ekspertów z różnych krajów (między innymi z Danii, Szwecji, Rosji i Niemczech) przygotowały kilka raportów na temat broni chemicznej zatopionej w Morzu Bałtyckim. „Informacje na temat miejsc zatopienia amunicji do dziś pozostają niepełne i rozproszone”, pisał w opracowaniu „Rozmieszczenie, toksyczność i wpływ na środowisko oraz inne kwestie związane zatopioną w morzu bronią chemiczną” doktor Wadim Paka z Instytutu Oceanologii imienia Szirszowa w Kaliningradzie. Jak obliczał, zgłoszone miejsca zatopień w Morzu Bałtyckim znajdują się w pobliżu Bornholmu (32 tysiące ton), w Małym Bełcie (5 tysięcy ton), w Basenie Gotlandii (2 tysiące ton). Około 23 tysięcy ton miało także zostać zatopionych w pobliżu Bornholmu, ale ta informacja nie została zweryfikowana.
Również profesor Janina Ciechanowicz z Uniwersytetu Gdańskiego zwracała uwagę, że znajdujące się w głębinach Bałtyku składy broni chemicznej z czasów II wojny światowej są na mapach różnie oznaczone. Z powodu braku dokładnych danych podczas połowu ryb czy prac podmorskich łatwo spowodować katastrofę ekologiczną.
Wskutek ruchów wody zalegające na dnie pociski oraz wydostające się ze skorodowanej obudowy bryły iperytu mogą się przemieszczać na duże odległości. Pobrane próbki wody w pobliżu statku „Seostris” w cieśninie Skagerrak badane na obecność gazu musztardowego, tabunu i tiodwuglikolu dały negatywne wyniki. Oznacza to, że albo nie było w nich środków chemicznych, albo ich zawartość nie przekroczyła dopuszczalnego limitu. Być może te szkodliwe substancje rozpuściły się w morzu lub nie uwolniły się z pojemników.
Naukowcy nie są jednomyślni co do zagrożeń. „Przy budowie gazociągu istnieje niebezpieczeństwo natknięcia się na złoża chemiczne. Ale Niemcy mają ten teren bardzo dobrze zbadany. Wiedzą, gdzie są składowiska broni chemicznej. Z ich badań wynika, że rura przebiegnie w najmniej uciążliwym miejscu”, twierdził profesor Jan Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii PAN.
Inni przekonują, że położenie rury na korodujących beczkach z bronią chemiczną i gazami bojowymi, które znajdują się na dnie morza, będzie zagrożeniem dla ekosystemu Bałtyku. Szwedzcy eksperci wojskowi ostrzegają szczególnie przed zatopionymi pociskami i pojemnikami zawierającymi iperyt. W raporcie napisali: „Siły zbrojne nie mają wiedzy na temat skutków, jakie dla środowiska może mieć wydobywanie (z dna morskiego) bojowych środków chemicznych, a szczególnie niestabilnych zasobników z gazem musztardowym, zaopatrzonych w zapalniki”. Konkluzją raportu jest zalecenie: „Siły zbrojne wyrażają opinię, że nie należy takich ładunków ani wydobywać, ani przemieszczać; powinny pozostać nienaruszone na miejscu, w którym zostały znalezione”. Raport szwedzkiego Instytutu Obrony Powszechnej zwracał też uwagę, że część wojennych pozostałości ukryta w dennych osadach może niespodziewanie wybuchnąć, pobudzona pobliską kontrolowaną eksplozją.
Groźne beczki
„W Bałtyku leży około 13 tysięcy ton iperytu, który w stanie nietkniętym, w postaci skawalonych brył, może istnieć nawet do 400 lat”, mówił podczas konferencji na temat zagrożeń ekologicznych Morza Bałtyckiego profesor Jan Hupka z Politechniki Gdańskiej. Zatopione w morzu gazy bojowe, produkowane przez Niemców w okresie międzywojennym i w czasie II wojny światowej, znajdują się w pociskach, bombach i beczkach. Te ostatnie są szczególnie niebezpieczne, bowiem z biegiem lat uległy korozji i iperyt wydostaje się z nich w postaci brył. Taką bryłę iperytu wyłowili w 1997 roku rybacy z Władysławowa.
Według doktora Tadeusza Kasperka z Akademii Marynarki Wojennej, istnieje obawa, że naruszenie zatopionej amunicji doprowadzi do skażenia flory i fauny morza, którego skutki będą odczuwalne przez kilkadziesiąt lat: „Naruszenie skorodowanej amunicji przyspieszy uwalnianie się środków trujących do środowiska morskiego. Już obecnie obserwuje się wzrost stężenia arsenu nie tylko w rejonach zatopienia, ale również na trasach transportu tej broni”.
Doktor Wadim Paka z Instytutu Oceanologii w Kaliningradzie uważa, że obszary zatopienia broni są dobrze rozpoznane i budowa rurociągu nie grozi katastrofą ekologiczną. Jak ocenił, 80 procent trujących substancji chemicznych jest w cienkościennych kontenerach, które po sześćdziesięciu latach w wodzie skorodowały i od dawna mają kontakt ze środowiskiem morskim. Jak twierdzi rosyjski uczony, nie zaobserwowano dotąd żadnych szkodliwych oddziaływań na środowisko, których źródłem byłyby środki bojowe. Zaleca jednak dalsze badania, ze zwróceniem szczególnej uwagi na iperyt, chlorowane dodatki i związki arsenu.
Do końca 2009 roku spółka Nord Stream zamierza uzyskać zgodę na rozpoczęcie budowy Gazociągu Północnego. Będzie on przebiegać przez wody rosyjskie, fińskie, szwedzkie, duńskie i niemieckie, więc będzie potrzebne przyzwolenie tych państw. Na początku lipca Finlandia podjęła decyzję, która może doprowadzić do takiej zgody. Władze Szwecji wypowiedzą się jesienią. Tamtejsi ekolodzy zgłaszają zastrzeżenia wobec przebiegu trasy Gazociągu Północnego w pobliżu Gotlandii, wskazując na zagrożenie bezpieczeństwa żeglugi i zalegające tam miny z czasów II wojny światowej. Przed planowanym na kwiecień 2010 roku rozpoczęciem układania rur pod wodą z dna Bałtyku w szerokim na 50 metrów pasie bezpieczeństwa wzdłuż gazociągu powinny zostać usunięte zalegające tam miny. Najwięcej (około 40) zlokalizowano na wodach fińskich.
„W przypadku usuwania niewybuchów jednym z oddziaływań będzie potencjalne uwolnienie zanieczyszczeń z osadów wzburzonych przez falę ciśnieniową, która towarzyszy detonacji niewybuchu. Wpłynie to na słup wody (środowisko fizyczne) i może mieć wpływ na ryby. Niemniej jednak znaczenie tego oddziaływania uważa się za niewielkie, gdyż nie będzie ono utrzymywać się przez więcej niż kilka dni”, czytamy w najnowszym raporcie Espoo dotyczącym oceny oddziaływania projektu Nord Stream na środowisko. Zlecone przez konsorcjum Nord Stream poszukiwania amunicji w Bałtyku są prowadzone od 2005 roku.
Amunicja i pralki
W 2008 roku miały miejsce specjalne poszukiwania broni chemicznej. Podobnymi poszukiwaniami zajmują się również inne organizacje – NATO i HELCOM (Komisja Helsińska). W tym dokumencie autorzy zapewniają, że „priorytetem było ominięcie miejsc zatopienia amunicji. Podczas badań dna morskiego znaleziono różne obiekty – od amunicji po wyrzucane do morza pralki”. Amunicja konwencjonalna obejmuje różne obiekty, między innymi granaty, bomby lotnicze, rakiety do zwalczania łodzi podwodnych, torpedy i miny morskie. Autorzy raportu przyznają, że w Morzu Bałtyckim istnieje możliwość naruszenia niewybuchów, jednak na samej trasie rurociągu prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest niewielkie. To samo mówi raport Espoo o zatopionych chemicznych środkach bojowych.