Marcin Maciołek: Kłopoty z neutralnością
- Marcin Maciołek, Polska Zbrojna
Szwecja i Finlandia na nowo analizują bilans korzyści i strat wynikających z pozostawania poza strukturami NATO.
Helsinki, marzec 2006 roku, końcówka kampanii prezydenckiej. Co rozpalało wyborców? Kwestia przynależności Finlandii do sojuszu północnoatlantyckiego. Sztokholm, maj 2009 roku, czwarta pod względem wielkości w szwedzkim parlamencie partia liberalna apeluje o jak najszybsze przyłączenie się Szwecji do NATO. Co się dzieje na północy? Czy Finlandia i Szwecja zmierzają do sojuszu?
Pionki do boju
Na powyższą sytuację wpływ miało kilka czynników. Pierwszy to budzenie się Rosji z letargu. W Finlandii panuje przekonanie, że debata wokół NATO jest tak naprawdę dyskusją o Rosji. Na skutek historycznych doświadczeń imperialne resentymenty Moskwy są z niepokojem obserwowane w Helsinkach. Fiński laureat Pokojowej Nagrody Nobla Martti Ahtisaari stwierdził, że akcesja do NATO byłaby kresem finlandyzacji oraz ostatecznym potwierdzeniem, że kraj ten przynależy do Zachodu. W reakcji na późniejszą wojnę w Gruzji, fiński minister spraw zagranicznych Alexander Stubb powiedział, że „rosyjskie działania zmieniły kontekst debaty o NATO” i mimo iż czas akcesji jeszcze nie nadszedł, to należy prowadzić „elastyczną politykę bezpieczeństwa”.
Drugi czynnik to wzrost znaczenia Arktyki. Wskutek ocieplenia klimatu daleka północ robi się żeglowna i może stać się ważnym szlakiem handlowym (droga ta jest krótsza o około 8 tysięcy kilometrów od tradycyjnej trasy prowadzącej przez Kanał Panamski). Najważniejszy obiekt zainteresowania jest jednak ukryty pod dnem morza. Według niektórych specjalistów, w regionie Arktyki może znajdować się niewyobrażalne bogactwo, nawet między 10 a 25 procentami światowych złóż ropy i gazu. Małe kraje północy, ponieważ chcą uniknąć roli pionków w geopolitycznej rozgrywce, nie pozostają bezczynne. Norwegia przeniosła dowództwo sił zbrojnych poza koło podbiegunowe do miasta Bodø, a w 2009 roku sztaby państw nordyckich zawarły memorandum o współdziałaniu.
Niespodziewanym zagrożeniem dla neutralności obydwu krajów nordyckich była ich akcesja do Unii Europejskiej w 1995 roku. UE wypracowała bowiem międzyrządową platformę współpracy dotyczącą europejskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. W jej ramach Unia, na mocy porozumienia z sojuszem (zwanego „Berlin Plus”), korzysta z części zasobów NATO w operacjach wspólnotowych. Pierwszą misją unijną korzystającą z tych udogodnień była operacja „Concordia” w Macedonii w 2003 roku. Finlandia i Szwecja, uczestniczące zarówno w przedsięwzięciach natowskich, jak i unijnych, mają coraz większy problem z pogodzeniem tych działań z oficjalnie propagowaną neutralnością.
Czy powyższe fakty przemawiają za akcesją Finlandii i Szwecji do NATO? Na dotychczasowe stosunki tych państw z sojuszem miały wpływ szwedzka polityka neutralności oraz fińskie relacje z ZSRR. W trakcie zimnej wojny obydwa kraje, pozostające formalnie poza strukturami sojuszu, prowadziły politykę analogiczną z jego celami. Główną rolę odgrywała zbieżność interesów: poparcie dla demokracji, ochrona praw człowieka i promowanie bezpieczeństwa międzynarodowego. Upadek ZSRR spowodował, że zniknęły bezpośrednie zagrożenia oraz powody niezaangażowania, przez co obydwa rządy powoli zmierzały w kierunku NATO, aktywnie angażując się w jego inicjatywy.
W 1994 roku przystąpiły do programu „Partnerstwo dla pokoju” (PdP) i wzięły udział w licznych operacjach militarnych i szkoleniowych: w Bośni, Kosowie i od 2003 roku w Afganistanie. Współpraca ta, z uwagi na niewielkie różnice technologiczne i zastosowanie natowskich standardów, przebiega wręcz perfekcyjnie. W 1997 roku Szwecja i Finlandia wstąpiły do Rady Partnerstwa Euroatlantyckiego, politycznej ramy dla PdP, która umożliwia regularny dialog między członkami sojuszu i jego partnerami. Potwierdzeniem doskonałej kooperacji było formalne uznanie jako oficjalnych ośrodków szkoleniowych PdP szwedzkiego centrum treningowego w Almnäs i fińskiego w Ninisalo.
Powodzenie powyższych działań było ułatwione także dzięki zmianie charakteru samego sojuszu. Obok dotychczasowych tradycyjnych obronnych zadań NATO zaangażowało się w nowe przedsięwzięcia, takie jak zapewnianie pokoju i stabilności w Europie Środkowej i Wschodniej oraz na Bałkanach, zwalczanie terroryzmu czy walka z rozprzestrzenianiem broni.
Elastyczne bezpieczeństwo
Jak na to zbliżenie reagują ludzie? Poparcie dla członkostwa w obydwu krajach jest relatywnie małe i oscyluje wokół 25 procent. Scena polityczna jest podzielona. W Szwecji partia liberalna od wielu lat jest największym zwolennikiem akcesji do NATO. Chociaż formuje ona czteropartyjną koalicję rządzącą, to nie ma dostatecznej siły politycznej, aby przeforsować swoje postulaty, w szczególności wobec oporów głównego oponenta na scenie politycznej – szwedzkiej partii pracy. Analogicznie podzielona jest scena polityczna w Finlandii, gdzie urzędująca prezydent Tarja Halonen jest głównym oponentem akcesji.
Wydaje się, że szybkie wstąpienie obydwu krajów do sojuszu nie jest jednak prawdopodobne. Warto jednak rozważyć ewentualne implikacje, gdyby do tego członkostwa doszło. Ze względu na mały rozmiar szwedzkich i fińskich sił zbrojnych nie byłyby zapewne odczuwalne różnice na przykład w kwestii prowadzenia operacji w Afganistanie, ale istotnej zmianie uległaby sytuacja geopolityczna w Europie Środkowo- Wschodniej.
Po pierwsze, Morze Bałtyckie stałoby się praktycznie (poza rejonem przyległym do obwodu kaliningradzkiego) akwenem wewnętrznym sojuszu. Ma to szczególne znaczenie dla obronności państw bałtyckich. Ich trudne położenie geograficzne mogłoby w znacznym stopniu skomplikować wszelkie potencjalnie agresywne działania militarne państw trzecich. Szwedzkie i fińskie wybrzeża znajdują się kilkaset kilometrów bliżej nich niż bazy sił natowskich w Norwegii. Sprawia to, że szwedzkie nowoczesne myśliwce Saab JAS 39 Gripen, które mogą operować na jednym zbiorniku paliwa, bez większych problemów wzmocniłyby hegemonię sojuszu nad Bałtykiem.
Po drugie, powyższa dominacja stanowiłaby tylko symboliczne domknięcie osiągnięcia przewagi NATO na Morzu Bałtyckim. W czasie pokoju rosyjskie statki wojenne mogą przepływać przez wąskie cieśniny duńskie. Jest to dla Rosji o tyle ważne, że są one jej oknem na świat, prowadzącym do jej jedynego niezamarzającego portu. W przypadku konfliktu militarnego bazy rosyjskie na Morzu Bałtyckim byłyby w praktyce nieaktywne i ich działalność zostałaby ograniczona do tego akwenu.
Po trzecie, rozszerzenie sojuszu może zintensyfikować spór rosyjsko-ukraiński o bazy Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Mimo że sytuacja nad tureckim Bosforem jest analogiczna jak w cieśninach duńskich, po faktycznym zablokowaniu Morza Bałtyckiego port ten stałby się najdalej wysuniętą na zachód operacyjną bazą Rosji w regionie. Mimo ograniczonej militarnie roli, mógłby się stać symbolem obecności Rosji w Europie.
Czy zatem neutralność jest passé? Na pewno nordyccy politycy przestają traktować ją jako dogmat i coraz częściej zastępują koncepcją „elastycznej polityki bezpieczeństwa”. Z pewnością taka umiejętność balansowania jest przejawem dojrzałej polityki zagranicznej.
Artykuł ukazał się w Polska Zbrojna . Przedruk za zgodą Redakcji.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.