USA: Przedwyborcze napięcie
Już we wtorek w stanie Massachusetts odbędą się wybory uzupełniające do Senatu. “Wyjątkowe wybory”, jak nazywany jest pojedynek o wakat po zmarłym senatorze Kennedym, będą niezwykle istotnym wydarzeniem dla obu partii. “Jeśli Scott Brown zwycięży, to będzie oznaczać koniec dla reformy służby zdrowia” – stwierdził członek IR z Massachusetts, Barney Frank.
Prezydent Obama już postanowił włączyć się w kampanię wyborczą, bowiem przegrana Demokratów spowodowałaby utratę super większości w Senacie, co z kolei przełożyłoby się na możliwość Partii Republikańskiej do zastosowania tzw. obstrukcji parlamentarnej. Wybory w stanie ze stolicą w Bostonie mają również znaczenie w kwestii wizerunkowej prezydenta jak i Partii Demokratycznej. Przegrana w bardzo silnym “blue state” może stać się początkiem końca hegemonii liberalnej w USA. Republikanie po zwycięstwach w New Jersey i Wirginii są na fali. Ostatnie sondaże wskazują, że Scott Brown z Partii Republikańskiej nieznacznie wygrywa z Demokratką Marthą Coakley.
Istnieje kilka czynników, które zadecydują o wygranej. Jednym z nich są głosy niezależnych wyborców, którzy szczególnie w Massachusetts (ok. 50 proc.) decydują o wygranej danego kandydata. Taktyka Browna opiera się głównie na przekonywaniu wyborców, że nie jest on aż tak bardzo republikański. Idea jak najbardziej słuszna, zważając na fakt, że baza partii spod znaku słonia w tym stanie jest bardzo skromna. Na niekorzyść Coakley przemawia stara zasada, że jeśli ekonomia ma się źle, to opozycja zyskuje.
Ważne będzie również to jak zachowa się elektorat Demokratów. Frekwencja wśród wyborców tej partii może zadecydować o wygranej Coakley. Jednakże, biorąc pod uwagę medialność tego wydarzenia istnieje małe prawdopodobieństwo wystąpienia problemu frekwencji. Sam fakt zapowiedzianej wizyty prezydenta Baracka Obamy może zmobilizować wyznawców Obamizmu do głosowania na Coakley. Bez kandydata demokratycznego w miejsce Teda Kennedy’ego relizacja planu reformy służby zdrowia oraz innych pomysłów prezydenta stanie pod wielkim znakiem zapytania. Z drugiej strony wizyta prezydenta może okazać się pocałunkiem Judasza. Niezadowoleni z ekonomicznej sytuacji, zirytowani kontrowersyjnymi decyzjami urzędującego prezydenta, Amerykanie mogą potraktować wybory w Massachusetts jako znak sprzeciwu wobec kierunku prowadzonej polityki. Zagrożeniem zarówno dla Browna jak i Coakley może okazać się również ten trzeci… Joseph Kennedy. Posiadając jedno z najcenniejszych nazwisk w Stanach, kandydat Partii Libertariańskiej może odebrać cenne głosy faworytom. Joseph nie jest w żaden sposób spokrewniony z rodziną Kennedych. Czy Amerykanie tak jak Polacy w ostatnich wyborach parlamentarnych ulegną magii nazwisk?
Zapowiada się niezwykła batalia. Sztaby wyborcze w pełnej gotowości oczekują magicznego wtorku w Massachusetts. De facto wybory 2010 zaczynają się właśnie tutaj.